Reprezentacja Polski zaledwie zremisowała 1:1 z Mołdawią w meczu kwalifikacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Gola dla Biało-Czerwonych strzelił w 52. minucie Karol Świderski, z kolei wynik spotkania otworzył w pierwszej połowie Ion Nicolaescu. Strata punktów mocno skomplikowała sytuację Polaków w tabeli.
Przed niedzielnym meczem selekcjoner Michał Probierz zdecydował się na dwie zmiany personalne w stosunku do składu z Wysp Owczych. Miejsce Matty’ego Casha na prawym wahadle zajął Paweł Wszołek, a Bartosza Slisza zastąpił Karol Świderski. Ta druga roszada wiązała się z jednoczesną zmianą systemu taktycznego: Piotr Zieliński ustawiał się jako jedna z ósemek, wyżej grał Sebastian Szymański, a duet napastników tworzyli „Świder” i Arkadiusz Milik.
Po czwartkowym zwycięstwie i jednoczesnej wygranej Albanii z Czechami znaczącej poprawie uległa sytuacja grupowa naszej kadry. Aby bezpośrednio awansować na mistrzostwa Europy, Biało-Czerwoni nie musieli już oglądać się na inne mecze. Tym samym zyskali komfort, jakiego nie czuli od czerwcowej konfrontacji z Mołdawią. Całkowite uporanie się z tamtą porażką miało dać przekonujące zwycięstwo na PGE Narodowym.
Jednak to goście mieli w pierwszych dziesięciu minutach spotkania optyczną przewagę, z której na szczęście niewiele wynikało. Potem do głosu zaczęli dochodzić Polacy. Najpierw po bardzo dobrym przerzucie Milika akcję do na prawą nogę złamał Przemysław Frankowski i wstrzelił piłkę w pole karne, potem po dośrodkowaniu Szymańskiego z rzutu wolnego niecelnie główkował Świderski, a po kolejnych kilkudziesięciu sekundach to napastnik Charlotte wcielił się w rolę podającego, gdy błyskotliwym zagraniem piętą obsłużył Wszołka. Próba wahadłowego Legii, podobnie jak wszystkie poprzednie, była niestety niecelna. W międzyczasie swoje szanse mieli też goście. Najgroźniej pod bramką Wojciecha Szczęsnego zrobiło się w 17. minucie, kiedy golkiper Juventusu Turyn minął się z dośrodkowaną piłką, taranując przy okazji Tomasza Kędziorę. Szczęśliwie żaden z zawodników Mołdawii nie zdążył dobiec do futbolówki i umieścić jej w siatce. Przynajmniej wtedy, bo już niespełna 10 minut później podopieczni Sergheia Clescenco cieszyli się z gola. Nasi rywale wykorzystali okres swojej przewagi, podczas której w krótkim odstępie czasu wykonywali kilka rzutów rożnych. Po kolejnym z nich na prowadzenie wyprowadziła ich nasza zmora z Kiszyniowa - Ion Nicolaescu. Stracony gol zmienił nieco obraz gry. Mołdawianie grali niżej i rzadziej znajdowali się w okolicach naszego pola karnego. Polacy z kolei kilkukrotnie zagrażali ich bramce. Dwukrotnie główkował Wszołek (raz zbyt lekko, a raz niecelnie), a na sam koniec pierwszej odsłony gry bardzo dobre okazje mieli obaj napastnicy. Najpierw na dwa razy uderzał Milik - jego uderzenie głową instynktownie nogami odbił Dorian Railean, a po chwili golkiper nie miał już żadnych problemów ze złapaniem dobitki. W doliczonym czasie po błędzie jednego z mołdawskich obrońców o piłkę powalczył Wszołek, ta znalazła się pod nogami Świderskiego, który dynamicznie wbiegł w pole karne i bardzo mocno uderzył. Niestety nad bramką. Po przerwie na murawę nie wybiegł już Patryk Dziczek, którego zastąpił Bartosz Slisz. Od samego początku drugiej odsłony Polacy z dużym animuszem ruszyli do ataków. W 48. minucie spotkania bliski oddania strzału z bardzo bliskiej odległości był Wszołek, ale ostatecznie umiejętnie wyblokował go jeden z przeciwników. W 52. minucie Biało-Czerwoni wreszcie dopięli swego. Z lewej strony dośrodkowywał Zieliński, piłkę przytomnie między nogami przepuścił Milik, dzięki czemu znalazł się przy niej Świderski, który sprawnie ułożył ją sobie do strzału i nie dał szans Raileanowi. Wyrównanie jeszcze bardziej napędziło Polaków. Od tej pory podopieczni Michała Probierza zdominowali gości i z większą łatwością budowali kolejne ataki. Aktywnie pod piłkę schodził Milik, coraz aktywniejsi byli obaj wahadłowi, a dużą swobodę złapał Świderski. Problem w tym, że większość akcji wyglądała dobrze tylko wysokości szesnastki Mołdawian. Później ciężko było przebić się przez ich nisko ustawioną defensywę. Trener Probierz zareagował więc zmianami. Na boisku pojawili się ofensywni zawodnicy: Jakub Kamiński, Filip Marchwiński oraz Adam Buksa. Mimo tych roszad tempo Polaków nieco spadło, a i goście zaczęli nieśmiało wyprowadzać kontrataki. Dopiero po przeprowadzeniu ostatniej zmiany - wejściu Kamila Grosickiego - Biało-Czerwoni realnie zagrozili bramce Mołdawian. Pomocnik Pogoni Szczecin rozpędził się na lewej stronie i w swoim stylu zagrał w pole karne. Tam z piłką minęli się obrońcy, dzięki czemu strzał mógł oddać zamykający akcję Kamiński. Jego uderzenie sparował jednak Railean. W 91. minucie piłkę meczową miał na głowie Buksa po świetnym dośrodkowaniu Kamińskiego. Rosły napastnik wyskoczył wyżej od swojego przeciwnika, ale niestety spudłował. Po chwili próbował po raz kolejny, ale tym razem z dużo trudniejszej pozycji. Bramki: Karol Świderski 52 - Ion Nicolaescu 27. Polska: 1. Wojciech Szczęsny - 4. Tomasz Kędziora (84, 11. Kamil Grosicki), 5. Patryk Peda, 14. Jakub Kiwior - 21. Paweł Wszołek (71, 13. Jakub Kamiński), 18. Patryk Dziczek (46, 23. Bartosz Slisz), 10. Piotr Zieliński, 20. Sebastian Szymański (71, 8. Filip Marchwiński), 19. Przemysław Frankowski - 9. Karol Świderski, 7. Arkadiusz Milik (71, 16. Adam Buksa). Mołdawia: 23. Dorian Railean - 21. Ioan-Calin Revenco (70, 20. Sergiu Platica), 14. Artur Craciun, 4. Vladyslav Baboglo, 6. Denis Marandici, 2. Oleg Reabciuk - 17. Virgiliu Postolachi, 8. Nikita Motpan (70, 7. Mihail Platica), 22. Vadim Rata (79, 18. Serafim Cojocari), 13. Maxim Cojocaru (60, 10. Vitalie Damascan) - 9. Ion Nicolaescu (79, 19. Victor Bogaciuc). Żółte kartki: Frankowski - Reabciuk, Cojocaru, Postolachi, Marandici, S. Platica, Railean.
źródło: pzpn.pl
|
|