Świdwin wygrywa... jak zwykle w Wałczu!
Mimo że wałczanie zajmowali przed tym meczem w tabeli wyższą lokatę niż ich koledzy ze Świdwina, to właśnie gospodarze musieli obawiać się tej potyczki. Po pierwsze - w kilkunastoletniej historii pojedynków wałecko- świdwińskich jeszcze nigdy trzech punktów nie zainkasowali wałczanie, a po drugie dlatego, że mecz odbywał się w... Wałczu! Obydwa zespoły lepiej i skuteczniej grają na wyjazdach, co zreszta potwierdziło się w sobotnie popołudnie na stadionie wałeckiej Bukowiny. W pierwszj połowie miejscowi grali lepiej, mieli swoje szanse (m.in. setka Przemka Kozłowicza), ale po 45 minutach było 0:0.
W 70 minucie gospodarze bardzo niemrawo próbowali złapać na pozycji spalonej jednego z napastników gości, który ze sporym zdziwieniem wykorzystał gościnność (czytaj:gapiostwo) przede wszystkim bramkarza i stopera COS-u, wyprowadzając Pamet na prowadzenie. Miejscowi w tym dniu nie mieli zbyt dobrego dnia, bo za chwilę zmarnowali kolejne okazje do wyrównania, a potem... do roboty zabrał się sędzia. Bramka na 2:0 dla gości padła po ewidetnym zagraniu ręką przez zdobywcę pierwszej bramki (zresztą sam strzelec gola po meczu ten fakt potwierdził), co widzieli wszyscy, tylko nie sędzia. Rozjemca rodem z Wierzchowa nie mógł widzieć zagrania ręką napastnika gości, bo po prostu nie nadążał za akcjami obydwu zespołow, a w tej sytuacji był ze 30 metrów od pola karnego, gdzie akurat toczyła się gra. Atakowany przez piłkarzy gospodarzy za brak obiektywizmu i formy pokazał im wkrótce, kto tu rządzi. Nie był w stanie, a raczej nie chciał zauważyć dwukrotnego zagrania ręką w swoim polu karnym przez obrońców Pametu. Nie za bardzo sobie radził z dyscypliną i emocjami na boisku, puszczał płazem złośliwe zgrania zawodników obydwu zespów. Trzeba obiektywnie przyznać, że pomoc sędziego dla gości była w tym dniu całkowicie zbędna, bo wałczanie zagrali na prawdę katastrofalnie i świdninianie spokojnie by wygrali bez jego pomocy. relacjďż˝ dodaďż˝: gosc |
|