Cenne trzy punkty
Na stadionie przy ulicy Nehringa, wczoraj w samo południe odbyło się zaległe spotkanie pierwszej ligi kobiet pomiędzy Gryfem Szczecin a zespołem MUKS Praga Warszawa. Zdecydowanym faworytem tej konfrontacji były piłkarki z Warszawy, które zajmowały drugie miejsce w tabeli. Gryf nie dość, że w tej klasyfikacji plasował się na przedostatnim miejscu, to w środę dostał tęgie baty w rozgrywkach Pucharu Polski. Na boisku w Płotach uległ innemu pierwszoligowcowi Victorii Sianów aż 1:6. Wydawało się, że "zdołowane" podopieczne Mariusza Misiury i Anety Koprowskiej nie będą w stanie stawić czoła faworyzowanemu wiceliderowi z Warszawy. Życie napisało jednak inny scenariusz...
Boisko, na którym przyszło grać obu zespołom trudno było nazwać boiskiem - błoto, ogromne kałuże wody, wzbijające się fontanny przy każdym kontakcie z podłożem. Jednym słowem wstyd, zwłaszcza że tuż obok stoi wyremontowany obiekt, który miał zostać odebrany przez miasto na początku września. Tymczasem boisko stoi nieużywane a granatowo - bordowe i ich koledzy z Hutnika grają w warunkach, które bardziej przypominają zapasy w błocie, niż piłkę nożną. Mecz rozpoczął się po myśli szczecinianek, dziewczęta odważnie poszły do przodu i raz po raz przedostawały się pod pole karne przeciwniczek, zdecydowanie dominując w pierwszej odsłonie meczu. Postawa zawodniczek z Pragi wskazywała na to, że zlekceważyły rywalki - Po co my tu przyjechałyśmy, skoro i tak wygramy. Po kilkunastu minutach mogło być 1:0, jednak piłka po strzale Anety Legęć trafiła w poprzeczkę. Kolejną wyśmienitą okazję miała Joanna Pałaszewska, ale będąc w sytuacji sam na sam z bramkarką strzelała bardzo niecelnie. Przed końcem spotkania słabo dysponowaną Wojciechowską zastąpiła Katarzyna Piekarz. Zawodniczka w meczu pucharowym nabawiła się kontuzji nosa, mimo wszystko wystąpiła, choć było widać, że jest jej bardzo ciężko. Pod koniec pierwszej odsłony gry, warszawianki zaczęły dochodzić do głosu i mogły nawet pokusić się o gola, kiedy po kontrze zawodniczka z Pragi (nr 9) lobowała daleko wychodzącą z bramki Kamińską. Piłka jednak o centymetry minęła słupek. W drugiej połowie tempo spotkania nieco siadło i bardziej się wyrównało. Zmęczonym "taplaniem się w błocie" zawodniczkom brakowało sił, piłka często stawała w kałużach a piłkarki niczym łyżwiarze na lodowisku zaliczały raz po raz upadki. W 60 minucie Legęć podała do Katarzyny Panasiuk, ta wyminęła jeszcze dwie warszawianki i silnym strzałem z dystansu niemal w okienko bramki wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. Kilkanaście minut później zdobywczyni, jak się później okazało zwycięskiego gola, kulejąc opuściła boisko. Zaskoczone takim obrotem sprawy zawodniczki Pragi jakby otrząsnęły się ze snu i próbowały zmienić rezultat spotkania, jednak dobrze funkcjonujący blok obronny i strzegąca bramki Magda Kamińska nie dały się zaskoczyć. Dziesięć minut przed końcem meczu w starciu z piłkarką Pragi poważnej kontuzji nabawiła się jak zawsze aktywna Katarzyna Woszczyńska, która po meczu udała się do szpitala i ten opuściła z nogą w szynie. "Łosiu" na boisko już nie wróciła, za to Anetę Legęć zastąpiła Katarzyna Drozdowska i w taki sposób ostatnie minuty szczecinianki broniły wyniku w dziesiątkę, bowiem granatowo - bordowe wykorzystały już wszystkie zmiany. Wygrana z wiceliderem pozwoliła awansować Gryfowi o jedno miejsce, opuścić strefę spadkową i zbliżyć się do pozostałych drużyn, gdzie różnice wynoszą po jednym punkcie. Spotkanie oprócz kibiców Gryfa, obejrzała spora grupa piłkarek i działaczy drugoligowej Olimpii Szczecin. Gryf Szczecin - MUKS Praga Warszawa 1:0 (0:0) Bramki: 60' Panasiuk Żółte kartki: Panasiuk Gryf Szczecin: Kamińska M., Piotrowska, Piotrów, Koniarska, Bernatowska, Woszczyńska, Pałaszewska, Wojciechowska (45' Piekarz), Leonowicz (70'Laskowska), Panasiuk (85' Miłoszewska), Legęć (90' Drozdowska). Praga Warszawa: Mroczek, Lewandowska, Goszczycka, Gos, Polowczyk (Błaszkowska), Domańska, Świderska, Lesińska (Kowalska), Zduńczyk, Grobacewicz (Grodzka), Sikora własne relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |