Włoski orzech twardy, ale się udało
Obfite w siatkarskie wydarzenia było środowe popołudnie oraz wieczór. Polskie drużyny występujące w Lidze Mistrzyń toczyły długie, zmienne i zacięte do końca boje. Chemik Police zagrał we Włoszech z tamtejszym mistrzem i pierwszy raz w sezonie napotkał problemy.
W odróżnieniu jednak od Impelu Wrocław, który na własnym parkiecie poległ 2:3, policzanki wracają do Polski z tarczą. Po pierwszym secie wydawało się nawet, że wygrana Chemika będzie zdecydowanie bardziej okazała, ale boiskowa rzeczywistość kolejnych odsłon spotkania zupełnie to zweryfikowała. Zarówno plusów i minusów w grze mistrzyń Giuseppe Cuccariniego było dziś całkiem sporo, ale o tym nieco później... Warto bowiem choć na chwilę wrócić do koncertowej, pierwszej partii tego widowiska.
Od początku szalały w nim Madelaynne Montano i Stefana Veljković, a cały Chemik na tle nerwowego i spiętego stawką meczu rywala wyglądał jak oderwany od przyziemnych spraw, miażdżący wszystko po drodze gigant. Przy pomocy Agnieszki Bednarek-Kaszy i jej bloku szybko zrobiło się 4:10. W zespole gospodyń co jakiś czas przebudzała się Margareta Kozuch (dla Polaków po prostu Małgorzata Kożuch, bo zawodniczka ta ma polskie korzenie), ale to było za mało. Chemik był niebywale spokojny i konsekwentny w swojej grze, a lwią część wszystkich punktów dla polickiej ekipy zdobyły wspomniane Montano i Veljković (razem 12). Skończyło się na wyniku 16:25 i wielkich apetytach Chemika.
W drugą partię miejscowe weszły z większą odwagą. Heroiczne obrony to jednak nie największa broń Pomi. Włoski zespół zaczął też mocniej i skuteczniej atakować. Po widowiskowej akcji Joanny Wołosz ze Stefaną Veljković na 4:5 mogło się wydawać, że zapał miejscowych z pierwszych taktów seta przygaśnie, ale nic z tych rzeczy. Siatkarki Pomi czytały grę Chemika co raz lepiej, a kontry wykańczały Kożuch oraz aktywna weteranka włoskich parkietów - Francesca Piccinini. Wynik 15:11 poważniej zaniepokoił szkoleniowca Chemika po raz pierwszy w tym meczu. Krótkie przerwy dały efekt, bo policzanki dość szybko wróciły do gry. Sygnał do odrabiania strat dała ładnym atakiem z II linii (a nie było ich dzisiaj zbyt wiele) Havelkova, by po następnych paru minutach w polu zagrywki stanęła Montano. Kolumbijka trzy razy posłała trudne piłki na drugą stronę boiska i Chemik wyrównał (19:19). Zmiany w składzie i pojawienie się Izabeli Kowalińskiej też pomogły. Atakująca w bardzo ważnym momencie partii zdobyła oczko na 22:24... szczęśliwym pchnięciem piłki po bloku rywalek. Dzieła zwycięstwa dokonała Veljković krótką na raty. Uff... Chemik wyszedł na prowadzenie w meczu 2:0 po wielkich męczarniach. Wielu innych przeciwników mistrzyń Polski nie dałoby rady wrócić do gry o zwycięstwo po takim przebiegu minionych setów. Ale nie włoska ekipa... Pomi Casalmaggiore słynie z wielkiego serca do walki i tego, że nawet najmniejszą chwilę zwątpienia rywala potrafi przekuć na własny sukces. Gospodynie nieustannie próbowały więc grać szybko i po bloku Chemika. Taktyka sprawdzała się w 100%, przynajmniej na początku trzeciej odsłony meczu. Wynik 6:0 tylko nakręcał atmosferę w drużynie i na głośnych trybunach. Pomi (choć nie tak zupełnie bez problemów) wygrało tę oraz następną partię, a gra Chemika, szczególnie w ataku, zupełnie się posypała. O ile obrona, pod egidą Marioli Zenik, spisywała się dobrze, to skuteczność padła na łeb i szyję. Regres w wynikach, czyli porażki do 23 i 19 nie zwiastowały finalnego szczęścia. W odpowiednim momencie do gry wróciła jednak Montano. W tie-breaku szybko zdobyła cenne trzy punkty, a Chemik wyszedł na wynik 3:4. Po chwili wyrównanej walki jako pierwsze serią błędów 'popisały' się miejscowe i było 7:8. Następna akcja padła łupem Veljković, a dzięki temu Chemik miał już dwa oczka przewagi. To jeszcze jednak nie koniec emocji. Policzanki też popełniły omyłki, a po podwójnym odbiciu zrobiło się niebezpiecznie bo 11:12. Na szczęście ważną zdobycz wyrwała atakiem Anna Werblińska na 11:13 i można było sobie pozwolić na komfort jeszcze jednego błędu. Tak się stało, a właściwie to Piccinini spokojnie po prostej uderzyła na 12:13, by po chwili Montano dała 14 oczko Chemikowi. Dwublok na lewej flance polskiego teamu ostatecznie przypieczętował wygraną. To był prawdziwy thriller ze szczęśliwym powrotem do dobrej formy na końcu. Nic więc dziwnego, że siatkarki Cuccariniego i spółki wybuchły wielką radością po ostatnim punkcie. Jakie pozytywy w grze Chemika wysunęły się dziś na plan pierwszy? Bardzo dobra gra obronna (zarówno Zenik, Werblińskiej jak i wchodzącej Jagieło) oraz znakomita dyspozycja Stefany Veljković, która mecz zakończyła z 15 punktami na koncie i 71% skutecznością. Formą w pierwszej partii i ogólnym zaangażowaniem w grę zaimponowała też Montano. Kolumbijka zdobyła 21 punktów przy 61 atakach. Minusy? Dość słaba z kolei skuteczność skrzydłowych i mocne wahania formy na przestrzeni krótkich okresów czasu. To ostatnie bywa jednak wizytówką siatkówki, szczególnie tej w wykonaniu kobiet... Pomi Casalmaggiore - Chemik Police 2:3 (16:25, 23:25, 25:23, 25:19, 12:15) Pomi: Lloyd (1), Gibbemeyer (10), Piccinini (19), Kozuch (17), Stevanović (17), Tirozzi (3), Sirressi (l.) oraz Bacchi (6), Cambi, Rossi (2) Chemik: Werblińska (13), Montano (21), Bednarek-Kasza (11), Havelkova (15), Veljković (15), Wołosz (1), Zenik (1) oraz Bełcik, Kowalińska (3), Jagieło (1)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|