W niedzielę, 12 kwietnia o godzinie 12:00, na boisku przy ul. Pomarańczowej w Szczecinie, zostanie rozegrany mecz trzeciej kolejki Topligi, w którym Husaria Szczecin podejmie Kozły Poznań.

Seria 20 zwycięstw z rzędu Husarii Szczecin trwała dokładnie 994 dni. Dwukrotni mistrzowie PLFA I po latach dominacji w końcu musieli przełknąć gorycz porażki. I to w najbardziej bolesny z możliwych sposobów. Szczecinianie w ostatniej kolejce prowadzili w Białymstoku już 21:0, ale dali sobie wydrzeć zwycięstwo. - Od początku mówiłem, że gra w najwyżej klasie będzie dla nas nowym etapem. Znamy się z Lowlanders jak łyse konie, ale od ostatniego sezonu bardzo się wzmocnili i chcieli nam utrzeć nosa. Każda ekipa w Toplidze gra na dużo wyższym poziomie niż zespoły z PLFA I - mówi Olaf Werner, trener Husarii.

ym razem do Szczecina przyjadą poznańskie Kozły. Załoga doświadczona i od wielu lat znajdująca się w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale jednocześnie niespełniająca oczekiwań. Roszady na stołku trenerskim, transfery do innych ekip PLFA i nie do końca trafione zaciągi ze Stanów Zjednoczonych złożyły się na brak większych sukcesów. Ostatnie dwa sezony Kozły kończyły z bilansem 4-6 wygrywając starcia tylko z najgorszymi ekipami w lidze. Również tegoroczne rozdanie nie rozpieszcza Kozłów. Już na starcie Wielkopolanie wysoko przegrali z Seahawks i Panthers. To pokazuje, że pozycja niebieskich w środku tabeli jest ugruntowana. - Gra z mistrzem i wicemistrzem Polski w dwóch pierwszych meczach to nie lada wyzwanie. Jednak już wiemy, co musimy poprawić, żeby osiągnąć wyższy poziom. Pojedynek z Husarią, to dla nas tylko kolejny krok do zamierzonego celu minimum, czyli awansu do fazy pucharowej. Nie wyobrażamy sobie innego wyniku niż wygrana, choć wiemy że Husaria to znacznie lepszy zespół od tego, z którym graliśmy sparing przed ostatnim sezonem. Seahawks i Panthers są na wyższym poziomie od nas, ale z Eagles możemy rywalizować. Chcemy zająć trzecie miejsce w lidze - przyznaje Bartosz Wika, prezes Kozłów.

Założenia Kozłów są bardzo ambitne, chociaż drużyną kieruje trener-debiutant James Brooks. Jeszcze rok temu Amerykanin stanowił o sile linii defensywnej, a teraz sam prowadzi zespół. W Poznaniu jednak wszyscy są świadomi, że upłynie trochę wody w rzece zanim Kozły zaczną tratować przeciwników. - Jesteśmy zadowoleni z jego pracy, ale na efekty po prostu trzeba poczekać. Wyznacznikiem formy będzie kwiecień - dodaje Wika.

W tym miesiącu Kozły zagrają także z Warsaw Sharks oraz Eagles. Wygrana z Husarią i Rekinami, to obowiązek dla załogi aspirującej do gry w pucharach. W innym przypadku do spotkania z Orłami Kozły będą przygotowywać się z nożem na gardle. - Poznań przegrał pierwsze bitwy w sezonie, ale to bardzo silny rywal. Grają fizycznie, twardo i nie odpuszczają żadnej piłki. Ich doświadczenie może być decydujące, ale zapewniam, że damy z siebie wszystko - twierdzi Werner.

Gdy spojrzy się na statystyki, to lekką przewagę mają gospodarze. W dwóch meczach zdobyli o 20 punktów więcej niż Kozły oraz wygrali oba bezpośrednie spotkania w Szczecinie. Jednak ostatnie między obiema ekipami rozegrano w 2009 roku. Od tego momentu futbol amerykański w Polsce zmienił się nie do poznania. Tak samo jak bohaterowie niedzielnej batalii. Jedno jest pewne: tu półśrodków nie będzie. Porażka postawi w trudnej sytuacji jednych i drugich.

�r�d�o: plfa.pl