Najniższy wymiar kary
Derby regionu były wielce jednostronnym widowiskiem. Darzbór był lepszy od Lecha Czaplinek w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła, co odzwierciedla wynik.
Od pierwszego gwizdka przewagę uzyskali gospodarze, ale strzały Kamila Chicewicza w 7 i 17 minucie, podobnie jak „główka” Artura Frysia, były niecelne. Pierwsze uderzenie w światło bramki od razu zaowocowało golem. W 33 minucie dobre, prostopadłe podanie Łukasza Kościana z zimną krwią wykorzystał Tomasz Kubicki. Chwilę później powinno być 2-0. Z linii pola karnego jak z armaty huknął Grzegorz Kozanko, ale piłkarzy Lecha pierwszy i nie ostatni raz uratowała poprzeczka. W pierwszej odsłonie goście mieli jedną okazję do zdobycia gola, która wynikała bardziej z przypadku, niż z przemyślanego zagrania. W 45 minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego minęło wszystkich piłkarzy w polu karnym i mogło zmylić Michała Ponichterę. Całe szczęście futbolówka przeleciała obok słupka. Druga połowa zaczęła się od frontalnego ataku gospodarzy. W 46 minucie dośrodkowanie Kościana odbiło się od nogi obrońcy Lecha i omal nie zmyliło Wojciechowskiego. Trzy minuty później kibice Darzboru mogli unieść ręce w geście tryumfu. Dośrodkowanie Chicewicza w pole karne zgrał Fryś, a Kubicki tylko dopełnił formalności. Kilka kolejne akcje to „popis” nieskuteczności Kamila Chicewicza. Zgromadzeni na trybunach z niedowierzaniem patrzyli, jak szczecinecki napastnik z trzech metrów nie trafił na pustą bramkę, a w sytuacji sam na sam posłał piłkę w poprzeczkę. Wobec takiej indolencji strzeleckiej podopieczni Lecha Pałki cofnęli się na własną połowę i bronili dwubramkowego prowadzenia. Ponownie zaatakowali w ostatnich minutach i tym razem był to atak skuteczny. Podanie Karola Kozanko przejął Michał Boderek, ograł jednego obrońcę i strzelił nie do obrony. Mimo kilku innych sytuacji mecz zakończył się i tak wysokim zwycięstwem Darzboru 3-0. relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|