Darzbór w końcu zwycięski
- To zwycięstwo było nam potrzebne jak woda na pustyni - mówił tuż po meczu trener Leszek Pałka. Miał rację, bo Darzbór ostatni raz wywalczył trzy punkty 29 sierpnia! Na szczęście zła passa została przerwana w Kamieniu Pomorskim.
Niedzielny mecz piłkarze ze Szczecinka rozpoczęli niepewnie. W 7 minucie strata piłki tuż przed polem karnym o mały włos nie skończyła się utratą gola. Na szczęście Michał Ponichtera obronił strzał Kostura. Pierwszy groźny atak gości przyniósł im bramkę. Lewą stroną boiska popędził Łukasz Moroz, strzelił na tyle mocno, że Benedykczak „wypluł” piłkę z rąk. Ponownie dopadł do niej Moroz, dośrodkował, w ogromnym zamieszaniu najlepiej znalazł się Kamil Chicewicz i głową wepchnął futbolówkę do siatki. Gryf za wszelką cenę dążył do wyrównania i prawdę mówiąc udało mu się tego dokonać. Gospodarze strzelili gola w 31 minucie. Dośrodkowanie z rzutu wolnego wykorzystał Guster. Radość zawodników z Kamienia Pomorskiego była przedwczesna - sędzia boczny podniósł chorągiewkę, twierdząc, że był spalony i gola nie uznano. (arbitrzy liniowi byli najsłabszymi aktorami tego widowiska, często mieli problemy z poprawną oceną sytuacji). Pod koniec pierwszej połowy oba zespoły miały dogodne okazje. Najpierw wychodzącego na czystą pozycję Chicewicza ubiegł bramkarz gości, a później strzał z woleja Smeli minimalnie minął spojenie słupka z poprzeczką. Druga połowa przebiegała według schematu - nieporadne ataki gospodarzy i groźne kontry gości. Ofensywne zapędy Gryfitów skutecznie niweczyli obrońcy Darzboru - Dariusz Bartolewski, Seweryn Fijołek i Artur Fryś. Po meczu byli chwaleni przez trenera Pałkę, bo zagrali naprawdę bezbłędnie. Gryf nie doszedł do klarownej sytuacji, mimo że praktycznie nie schodził z połowy Darzboru. Najlepszą okazję do podwyższenia wyniku miał Jarosław Adamowicz, ale jego strzał po rajdzie Chicewicza przez całe boisko, minimalnie minął słupek. relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|