Błękitni Stargard poraz kolejny wygrali na własnym stadionie.
Tym razem stargardzianie gościli zespół z ścisłej czołówki - Sławę Sławno. Po w miarę wyrównanym meczu gospodarze wygrali 3:2. Zwycięstwo Błękitnym zapewnił Przemysław Filocha i Robert Gajda (na zdjęciu). Ten drugi występował dziś jako grający trener i spisał się znakomicie, w 30. minucie po faulu na Filocha rzut karny wykorzystał Gajda. W 49. minucie Filocha zagrał do Gajdy i było 2:0. Parę minut później Gajda dośrodkował w stronę Filochy a lot piłki główką przeciął Krzysztof Winiarski i wpadła ona do bramki Sławy.
W końcówce goście strzelili dwie bramki i mogli zdobyć nawet trzecią. W 86. minucie po zagraniu Piotra Ścisło do bramki Błękitnych piłkę skierował Krzysztof Stępniak. Dwie minuty później Ścisło strzelił z przewrotki.



W pierwszy piętnastu minutach Sława dominowała na boisku jednak nie stwarzała sobie dogodnych sytuacji strzeleckich. Goście utrzymywali się przy piłce na połowie Błękitni, którzy sprawnie potrafili ją przejąć i wyprowadzić szybką kontrę. Po jeden z takich akcji w 5. minucie Łukasz Woźniak uruchomił Bartłomieja Zdunka lecz ten po przebiegnięciu 30 metrów strzelił wprost w Piotra Kaźmierczaka.

Następnie Marcin Chyła urwał się dwójce obrońców Błękitnych i wpędził w opały Marcina Kaczmarczyka, który wybił piłkę po za linie końcową. Akcja toczyła się za akcją. Kacper Gibas ładnie dośrodkował na główkę Przemysława Filochy a ten uderzył nad bramką.

W 12. minucie powinna paść pierwsza bramka. Konrad Jankowski zagrał daleką piłką do Filochy ten minął obrońcę wszedł w pole karne i "w oko w oko" z bramkarzem przerzucił nad nim piłkę, lecz minęła ona bramkę.

Swoich okazji szukał także Woźniak najpierw uderzył bardzo niecelnie z 16 metrów a następnie jego uderzenie z rzutu wolnego wyłapał Kaźmierczak.

W 30. minucie Filocha ponownie znalazł się sam na sam z bramkarzem ze Sława jednak tym razem nie chciał przerzucić nad nim piłkę, ale próbował go ominąć, gdy mu się to udało kapitan gości podhaczyłł stargardzkiego napastnika. Sędzia bez wahania podyktował "jedenastkę" i ukarał bramkarza żółtym kartonikiem. Na jedenastym metrze stanął Gajda i wyprowadził Błękitnych na prowadzanie.

Chwilę później Robert Siarnecki sfaulował Gajdę na wysokości 25 metrów a Mateusz Jureczko uderzył tuż przy sklepieniu słupka z poprzeczką.

Goście odpowiadali jedynie pojedynczymi strzałami Marcina Chyły i Karola Izmajłowicza.

Z przebiegu pierwszej połowy należy jeszcze wspomnieć o wielu podaniach do stargardzkich napastników, które natrafiały na główki i korpusy zawodników trenera Wojciecha Meggiera.

Na początku drugiej połowy na listę strzelców ponownie wpisał się Gajda, który otrzymał podanie do Filochy.

W 53. minucie Gajda zagrał prostopadłą piłkę pomiędzy dwójkę stoperów do Filochy ten do niej dobiegł, lecz trafił wprost w uda interweniującego bramkarza.

W 55. minucie Gajda wprawdzie nie zdobył bramki, ale zaliczył asystę, ponieważ dośrodkowywał do Filochy a lot piłki tak nie fortunie przeciął Krzysztof Winiarski, że wpadła ona do bramki Sławy.

Parę minut później ładnie uderzył Chyła a piłka przeleciała obok sklepienia bramki. Strzału z dystansu próbował także pomocnik biało-niebieskich Mateusz Rybka, ale po jego strzale jak i po wielu innych piłka znajdowała miejsce w rękach Kaźmierczaka.

Od 80. minuty Błękitni uwierzyli już w zwycięstwo a wicelider tabeli ciągle walczył. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Ścisło zagrał do Krzysztofa Stępniaka a ten znalazł lukę w bramkę Kaczmarczyka.

Dwie minuty później Błękitni stracili drugą bramkę. Z prawej strony nadleciała piłka do Ścisło a ten z przewrotki strzelił po długim słupku.

W końcówce goście jeszcze bardziej przysnęli, ale wynik pozostał bez zmian.

Błękitni Stargard: Kaczmarczyk - Jankowski (84 Jarząbek), Procyk, Gibas, Jureczko, Rybka, Greguła, Woźniak (46 Ł. Karasiak), Zdunek (75 Inczewski), Gajda, Filocha.

Rezerwowi którzy nie grali:: Klimaszewski - Janiak, Kamiński, Korycki.


Robert Gajda, trener Błękitnych: Cieszymy się ze zwycięstwa, bo Sława to bardzo mocny zespół, który utrzymuje się zawsze w czołówce. Dziś przed meczem dowiedzieliśmy się, że Tomasz Pustelnik złapał ropną anginę i nie będzie mógł grac. Szacunek natomiast dla Łukasza Woźniaka, który wyszedł na boisko na lekach przeciw bólowych i udało mu się zagrać pierwszą polowe. W obronie zagraliśmy juniorami na jednym boku Jankowski na drugim Gibas.
Założyliśmy ze będziemy grali z kontry i tak graliśmy przez 70 minut mieliśmy. Nie mogę wytłumaczyć, co się stało w końcówce, bo jest to dla mnie niezrozumiałe. Daliśmy sobie strzelić dwie bramki i dopuściliśmy to tego, że mogliśmy stracić kolejną. Gdyby tak się stałoby to dramat dla naszych młodych zawodników, bo wygrywaliśmy 3:0 i mecz mieliśmy praktycznie wygrany. Takie sytuacje, jakie miały miejsce w końcówce nie mogą się powtórzyć.



Paweł Kloskowski