Nie tak to miało wyglądać...
Na rozpoczęcie sezonu 2007/2008 Dąb na własnym boisku zaledwie wymęczył remis 2:2 ze średnią, obsadzoną samymi młodzieżowcami Stalą Szczecin. Mimo, iż to gospodarze byli zdecydowanymi faworytami tego pojedynku, to jednak przez większą część meczu musieli gonić wynik i odrabiać straty.
Zaczęło się nieźle. Drużyna Zenona Burzawy długo utrzymywała się przy piłce i spokojnie czekała na moment, w którym mogłaby zadać cios. Tymczasem na prowadzenie niespodziewanie wyszli goście. Po wrzutce z lewej strony boiska, przed debiutującym bramkarzem Dębu - Dominikiem Kubrakiem - znalazł się nie pilnowany przez nikogo napastnik przyjezdnych - Czyżewski - i mimo młodego wieku bardzo dobrze uderzył piłkę z powietrza, która poszybowała tuż przy słupku bezradnego golkipera. Zdaniem kibiców był ofsajd, jednak decyzja o uznaniu bramki już zapadła. Zawodnicy nie wiedzą, co się stało. Konsternacja na trybunach. Nikt nie spodziewał się, że młody zespół ze Szczecina przyjechał do Dębna walczyć o punkty. Po chwili poruszenia, piłkarze Dębu otrząsnęli się i znów zaczęli grać swoje. Szkoda, że na tego typu meczach nikt nie prowadzi statystyk, bo gdyby w tym momencie zobaczyć posiadanie piłki to Dąb miałby około 80%! Ale, co z tego?! W piłce nożnej liczą się bramki, a nie posiadanie piłki. Na szczęście Dąb w porę odrobił straty. Roman Majchrzak zagrał prostopadła piłkę do wychodzącego na czystą pozycję debiutanta - Bartosza Niparko - i początkowo niezdecydowany młodzieżowiec ostatecznie umieścił piłkę w siatce obok wychodzącego z bramki bramkarza rywali. 1:1 i szał radości na trybunach! Gospodarze chcieli pójść za ciosem, jednak ataki były zbyt chaotyczne i futbolówka przed przerwą nie wpadła po raz drugi do siatki Stalowców. Do przerwy remis i wszyscy ostrzyli sobie apetyty na drugą połówkę meczu. Warto dodać, że w 30 min. meczu trener Burzawa podjął wielkie ryzyko dokonując podwójnej zmiany: za słabo spisujących się Pawłów - Majewskiego i Osowskiego - pojawili się Łukasz Dłubis i Rafał Dziadosz. Druga odsłona meczu rozpoczęła się podobnie jak pierwsza: długie utrzymywanie się przy piłce ze strony mistrzów V ligi i groźne kontry gości. Jedna z kontr o mało nie zakończyła się tragicznie, gdyż gospodarzy przed stratą bramki uratował słupek. Czas uciekał, a wynik wciąż niekorzystny (remis absolutnie nie zadowalał piłkarzy Dębu). W końcu bramki się doczekaliśmy. Dośrodkowanie z prawej strony na długi słupek pięknie zamknął gracz gości - Jarząbek, który efektownym strzałem po raz drugi nie dał szans bramkarzowi Dębu. Na trybunach cisza i zdziwienie, jakby na środku boiska wylądowało UFO. Piłkarze znów nie wiedzą, co się stało. Pretendent do awansu jest ogrywany przez zespół młokosów! Coach dokonał kolejnych dwóch zmian: Marcina Całko zmienił Patryk Skoczek, a miejsce Bartosza Niparko zajął inny debiutant - Wojciech Chrobak. Ataki gospodarzy z każdą minutą były coraz bardziej rozpaczliwe. W konstruowanie akcji angażowali się niemal wszyscy piłkarze, jednak piłka nie chciała wpaść do bramki gości. Zgromadzeni sympatycy debnowskiej drużyny coraz bardziej zniecierpliwieni. W końcu, udało się! Kapitalna piłka ze środka pola do Pawła Ruszara i znów gol debiutanta! Jest remis! Jeszcze trochę czasu do końca meczu, może się uda wygrać! Po chwili kolejna kapitalna piłka od Romka Majchrzaka, Robert Dudek sam na sam z bramkarzem i... nie, nie ma gola. Sędzia liniowy uniósł chorągiewkę w górę. Ciężko powiedzieć, czy słusznie, ale fakt jest faktem. Jeszcze kolejna dawka rozpaczliwych ataków i arbiter zagwizdał po raz ostatni. Nie tak miał wyglądać ten mecz! Miało być pewne zwycięstwo, może nawet pogrom, a skończyło się na męczarniach. Za tydzień kolejne spotkanie u siebie. Tym razem naprzeciwko Biało-Zielonych stanie Ina Goleniów. Jeśli podopieczni Zenona Burzawy nie wyciągną wniosków to przedsezonowa walka o awans może zakończyć się niewypałem. Za dzisiejszy mecz należy pochwalić Bartka Niparko, za strzeloną bramkę i nieustanne atakowanie bramki rywali (głównie w pierwszej części), Rafała Dziadosza za odważne ataki lewą flanką, Sławka Saneckiego za walkę na całej długości boiska, a także Romka Majchrzaka za kilka świetnych prostopadłych podań. Bardzo blado wypadł dzisiaj atak i gdyby nie bramka Pawła Ruszara to można by powiedzieć, że najsłabszą formację stanowili właśnie napastnicy. Miejmy nadzieję, że ten pojedynek to przysłowiowe ‘pierwsze koty za płoty’ i za tydzień będzie już znacznie lepiej! relacjďż˝ dodaďż˝: young |
|