ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
Dwie połowy - dwa mecze
Na pięknym kołobrzeskim stadionie, przy sztucznym oświetleniu, lecz na naturalnej murawie, Błękitni przeżyli kolejną traumę. W krótkim odstępie czasu od niesławnego 5-0 z Kluczborkiem tym razem ulegli rywalowi zza miedzy. Wynik końcowy sugerowałby zaciętą walkę, wystarczy jednak popatrzeć na rezultat do przerwy by bez trudu zauważyć, iż mecz miał dwa oblicza. Dwie połowy, które były jak dwa różne mecze, na które wyszły niby te same, ale jakże odmienione drużyny.


Chcąc ocenić poszczególnych graczy obu zespołów należałoby przyjąć dwie miary: jedną do 45min i drugą po przerwie. Tak diametralny obraz gry prezentowały oba zespoły na przestrzeni 90 minut. W porównaniu z meczem z Zagłębiem wreszcie zostało przemeblowane ustawienie drużyny z nieefektywnego 4-4-2, odpuszczającym właściwie środek pola, na 4-1-4-1 z dodatkowym zawodnikiem ustawionym defensywnie za linią pomocy. Zawodnikiem tym był ten, co wydawało się, że zrobi różnicę - Poczobut. I tak było w istocie. Jego niemal bezbłędna gra w I połowie, plus wsparcie linii defensywnej w osobie Pustelnika pozwoliły nabrać wiary w siebie pozostałym zawodnikom. Skrzydła rozwinął, również w sensie dosłownym boiskowym, Gutowski, raz po raz siejąc zamęt na prawym słupku bramki Kamoli, wyręczając w tym niejako Kosakiewicza, nominalnie jedynego napastnika Błękitnych. Pod nieobecność Liskiewicza (cz.k.) na stoperze pozostał Murawski, wypełniając jednocześnie limit dwóch młodzieżowców w składzie.

I połowa
Początek i cała I połowa spotkania zapowiadały nadzwyczaj udany wieczór dla ekipy ze Stargardu i wcale licznej publiczności przybyłej wraz z drużyną. Dość powiedzieć, że Kotwica na połowę rywala zdołała się przemieścić z piłką dopiero w okolicach 15min, kiedy to zdołali wywalczyć pierwszy rzut rożny. Uderzał niecelnie Kokosiński, po precyzyjnej „wystawce” Strzeleckiego. Wtedy jednak było już 0-1, a Błękitni zdawali się unosić nad boiskiem, konstruując akcje niezwykle płynnie przy jednoczesnej ambitnej i co najważniejsze skutecznej grze w odbiorze już w środku pola nie dopuszczając rywala pod swoje pole karne.

0-1
Już w 2min pierwszą groźną sytuację stworzył Flis posyłając mocną piłkę wzdłuż linii bramkowej. Gutowski nie zdołał jednak domknąć akcji wślizgiem. Nie trzeba było długo czekać na kolejne zagrożenie pod bramką gospodarzy. Z piłki zawieszonej w powietrzu po uderzeniu głową Gutowskiego i bardzo niezdecydowanym jej wybiciu przez bramkarza również głową poprawił Fijałkowski, trafiając tym razem do siatki. Olbrzymia radość zawodnika pozwalała wierzyć, że uda mu się przełamać, że odnajdzie swoje miejsce w drużynie, że zacznie być bardziej aktywny w konstruowaniu akcji. Na pozytywne efekty strzelonej bramki wypożyczonego z Pogoni pomocnika pozostaje nam jednak dłużej poczekać.

0-2
W tym okresie gry ze względu na kiepską postawę obrońców kołobrzeżan właściwie każda akcja gości była zarzewiem bramki. W 18min ponownie Gutowski strzela minimalnie niecelnie, po tym jak otrzymał długą piłkę przy biernej postawie kołobrzeskich defensorów. W 24min błąd Soczyńskiego przepuszczającego piłkę we własnym polu karnym nie pozostał bez konsekwencji. I ponownie Gutowski mając przed sobą całą bramkę z nie najwyższym Kamolą bez trudu podwyższył wynik.

Na pochwały zasługiwała również gra defensywna zespołu Błękitnych. Wspomniany Poczobut ofiarnie w środku pola czyścił wiele sytuacji stykowych, a czego nie odzyskał, poprawiał interweniujący za nim Pustelnik. Tym sposobem od podań prostopadłych odcinany był Ropiejko. Aktywnie w asekuracji obrońców uczestniczył nawet Ufnal interweniując zdecydowanie na przedpolu, czy też wyłapując dośrodkowania z jednej i drugiej strony Skóreckiego lub Rydzaka.

W 31min miała miejsce najgroźniejsza sytuacja kołobrzeżan. W potwornym zamieszaniu podbramkowym, w którym uczestniczyli i Ropiejko, i Świechowski, i Skórecki ostatecznie bodajże ten ostatni strzelił z najbliższej odległości zbyt lekko i wprost w bramkarza.

0-3
W 37min Błękitni wykorzystali już ostatecznie swój limit szczęścia przysługujący im w dniu dzisiejszym. W pewnym momencie otrzymujący na 18 metrze piłkę Flis został pozostawiony zupełnie bez opieki. Ustawienie Strzeleckiego, czy Pietrasa zupełnie niefrasobliwe, pozwoliło Flisowi na zupełnym spokoju podjąć decyzję o dalszym rozegraniu piłki. Jakie rozwiązanie wybrał? Oczywiście - Gutowski, nie do powstrzymania w dniu dzisiejszym, nie tylko przez Soczyńskiego, ale również przez żadnego ze stoperów Kotwicy. Choć 0-3 do przerwy było nadspodziewanie dobrym rezultatem wynikającym z fatalnej postawy defensorów Kotwicy bardziej niż z konstruowania zabójczo skutecznych akcji Błękitnych, to nikt nie miał podstaw by twierdzić, iż w II połowie karta się zdecydowanie odwróci.

Z kronikarskiego obowiązku odnotować należy dalsze sytuacje gości, którzy może w sposób zbyt zaangażowany i zbyt absorbujący siły i starania zawodników w dalszym ciągu skupiali się na atakach. Ich efektem był strzał Więcka z 39min, a następnie Kosakiewicza wywalczającego rzut rożny po uderzeniu z ostrego kąta. Kotwica stłamszona, ułomna w swej grze obronnej, odpowiedziała nieśmiało strzałem Świechowskiego w ostatniej minucie I połowy, który jak się okazało, był zapowiedzią niezwykłej transformacji zespołu, dokonanej w sposób niebywale owocny przez trenera Wiesława Bańkosza.

Przegrupowana Kotwica
II połowa rozpoczęła się od przemeblowania składu gospodarzy nie tylko personalnego, ale również przegrupowania miały miejsce w ustawieniu poszczególnych formacji na boisku. Warto z tego względu przytoczyć jak wyglądał pełen skład Kotwicy w II połowie już po wszystkich przeprowadzonych zmianach (trzecia zmiana w 72min):

Kamola - Soczyński, Poznański, Kokosiński, Mularczyk - Pietras - Rydzak, Bejuk, Bułka - Biegański, Ropiejko

Jak widać, sytuacja na boisku zmusiła trenera Bańkosza do małej rewolucji w składzie i przejścia na ustawienie 4-1-4-1, a właściwie obserwując bardzo ofensywne ustawienie i faktyczne poczynania Biegańskiego było to 4-1-3-2. Z dwójki defensywnych pomocników pozostał tylko Pietras, Mularczyk powędrował na lewą obronę za wskazanego winnym w przerwie meczu za dotychczasowy rozwój wypadków Strzeleckiego. Ciekawostką jest, że po paru niepewnych interwencjach Kamoli, a szczególnie po straconej drugiej bramce, trener Bańkosz na poważnie rozważał zmianę bramkarza. Nie w tym jednak jak się okazało leżał klucz do odwrócenia losów spotkania, choć pewnie Kamola nie uniknie w następnym meczu ławki rezerwowych.

II połowa
II połowa rozpoczęła się identycznie jak w meczu z Zagłębiem. Od straty bramki. I już nikt nie będzie miał prawa powiedzieć, że była to bramka przypadkowa. Bo Błękitni nie przypadkowo tracą gole na początku drugiej odsłony. Brak koncentracji, rozkojarzenie, dodatkowo uspokojenie wysokim prowadzeniem pozwoliły Ropiejce po rzucie rożnym Mularczyka wetknąć głowę w dużym zagęszczeniu w odpowiednie miejsce i skierować piłkę w długi róg bramki. 1-3 to jeszcze nie tragedia dla prowadzących, ale w Kotwicę wstąpił jakiś nowy duch pozwalający im wierzyć w końcowy sukces. Czasu przecież było jeszcze dosyć. Napór Kotwicy kontynuował Skórecki, w 7min uderzając nad poprzeczką.

Błękitni na swoją zgubę zdecydowali się pójść na wymianę ciosów, akcja za akcję, szybki atak za szybki atak. W ramach wymiany ciosów prawym skrzydłem starał się rozerwać obronę gospodarzy wprowadzony w 62min Fadecki, współpracując raczej bez rezultatów z Wojtasiakiem. Wypady pod bramkę gospodarzy bocznego obrońcy były bezproduktywne, za to kosztowały go niemiłosiernie dużo zdrowia, stąd fatalna jego postawa w wypełnianiu podstawowych zadań jakie mu powierzono pod własną bramką.

2-3
W 59min gospodarze wykonywali rzut wolny pośredni z ok. 20 metrów. Mimo że po rykoszecie, mimo że piłka nie mogła być uderzana w sposób bezpośredni na bramkę Ufnala, więc był czas by ją umiejętnie zblokować, mimo że Ufnal miał ją już na rękach, wpadła po strzale Rydzaka do bramki, nie bez winy bramkarza i nie bez winy zbyt ślamazarnie wyskakujących w kierunku podawanej piłki zawodników z muru. Zrobiło się dwa do trzech, a była dopiero 60 minuta.

Zmiany
W Błękitnych przyszła pora na zmiany. Ławka rezerwowych dość krótka, w dodatku brakowało zawodników, może poza Baranowskim, których można by wpuścić na uspokojenie gry, poszanowanie wyniku. W zamian oglądaliśmy Fadeckiego i Gajdę. Czyżby plan był taki, aby strzelać kolejne gole? Nie ta taktyka, nie w tym momencie, inna sprawa że alternatywy personalnej nie było. Poczobut po przerwie w grze spowodowanej kontuzją mylił się coraz częściej, wspomniany Wojtasiak zapomniał na czym polega odpowiedzialna gra bocznego obrońcy, a i Pustelnikowi Rydzak z Biegańskim pokazali na czym polega wyszkolenie techniczne. Nie istniał środek pola, Fijałkowski nie wykazywał zaangażowania w działania destrukcyjne drużyny, tak potrzebne w tym momencie, tak potrzebne by wybić przeciwnika ze złapanego rytmu gry. Zgrozę budził fakt jak swobodnie i z jaką lekkością kołobrzeżanie poruszali się pomiędzy zawodnikami Błękitnych nie niepokojeni nadmiernie bez względu czy był to środek boiska czy własne pole karne, najwyraźniej zaskoczeni tempem rozgrywanych akcji.

Cios za cios
Już 4 minuty po zdobyciu bramki kontaktowej Pustelnik po strzale Biegańskiego musiał wybijać piłkę z linii bramkowej po niefortunnym wyjściu Ufnala do jednej z górnych piłek. W 66min po minięciu już w polu karnym z dziecinną łatwością Pustelnika, Biegański strzela wprost w bramkarza. Mimo dobrej i co najważniejsze skutecznej grze w ataku gospodarzy, Poznański kontynuował grę pełną kiksów pod własną bramką. Tym razem już jednak obyło się bez konsekwencji, gdy w 63 min po przechwycie i podciągnięciu paru metrów Flis spudłował po indywidualnej akcji.

Po wejściu Fadeckiego uaktywniła się prawa flanka (szkoda tylko że kosztem jakości gry obronnej Wojtasiaka). Dwukrotnie na przestrzeni dwóch minut dośrodkowywał Fadecki. Niezastąpiony Gutowski dwukrotnie był tam gdzie powinien być Kosakiewicz, za pierwszym razem zabrakło niewiele by sięgnąć futbolówkę, za drugim Kamola zdołał się zrehabilitować za swój występ w I połowie.

3-3
W 75min nastąpiło to na co się zanosiło praktycznie od 46 minuty. Wprowadzony Bułka (kolejna trafna zmiana) zagrywa do znakomitego w dniu dzisiejszym Biegańskiego i zrobiło się 3-3. Milan potrafił utrzymać 3-3 do końca regulaminowego czasu gry w finale Ligi Mistrzów, mimo Liverpool dobił do remisu już po 60minutach. Jednak co udało się Milanowi w 2005, to Błękitnym nie miało prawa wyjść w 2014. W 75min Rydzak, który już w 60min pokazał na czym polegają strzały z daleka zdobył bramkę gwarantującą ostateczny sukces gospodarzy. Wybicie głową Pustelnika piłki na 18 metr i Rydzak, któremu w takim momencie wyszedł strzał życia, przy którym Ufnal był bez szans.
Reakcja dobitych tą strata bramki gości była tyleż gwałtowna co bezpomysłowa. W 87min uderzał jeszcze Wawszczyk, lecz zdecydowanie nie było to uderzenie w stylu Rydzaka z 75 minuty. Z rzutu wolnego strzelał Fadecki, umiejętnie ustawiony Poznański wybił piłkę na róg. W ostatniej minucie meczu mało brakowało a zaangażowanych w odrabianie niefrasobliwie utraconego prowadzenia gości skontrowałby Bułka, lecz wyprowadzony z chirurgiczną precyzją wślizg Flisa zapobiegł kompletnemu blamażowi. Pocieszeniem, zapewne marnym, niech będzie wynik spotkania w rzutach rożnych rozstrzygnięty stosunkiem 5-6 na korzyść Błękitnych.

Podsumowanie
Podsumowując ten historycznie nieudany występ Błękitnych przyczyn takiej a nie innej postawy drużyny w II połowie upatrywać należy w niewłaściwym przygotowaniu mentalnym zawodników. Do tego nakłada się nieprzygotowanie kondycyjne do meczów co trzy dni pojawiające się u niektórych graczy. Poprzednia wstydliwa porażka z MKS-em Kluczbork również miała miejsce po meczu w środku tygodnia. Trener Kapuściński kierując się przykładem poprzedniego rywala - Zagłębia Sosnowiec, przemeblował ustawienie na 4-1-4-1, szkoda tylko że kontynuując wykorzystywanie dobrych przykładów nie ustawił odpowiednio zespołu w na II połowę, nakazując, wzorem Zagłębia, głębsze ustawienie na własnej połowie z oczekiwaniem na wyjście z kontrą. Może trzeba było wcześniej wpuścić Baranowskiego do pomocy Poczobutowi, może wykorzystać Zdunka do dalszego zagęszczenia środka pola. Słabo spisuje się Fijałkowski, nie tylko w ofensywie nic nie wnosząc do gry, czego nie zmienia wcale zdobyta bramka. Z Kosakiewicza wydaje się że większy pożytek byłby w środku pola niż na szpicy. No i linia obronna. W zasadzie para Pustelnik - Liśkiewicz pod nieobecność Jasitczaka nie ma obecnie konkurencji w klubie. Martwi postawa w skrajnych obrońców w wypełnianiu podstawowych zadań pod własna bramką. Trzy dni temu do gry Wawszczyka można mieć sporo zastrzeżeń, dzisiaj Wojtasiak mijany był w pojedynkach jeden na jeden bez większych problemów. Podobnie w środku pola, zawodnikom Kotwicy bardzo łatwo przychodziło stwarzanie sobie sytuacji pod bramką przeciwnika, każda kolejna bramka była podsumowaniem kilku wcześniejszych niezwykle groźnych sytuacji. I o ile bramki dla Błękitnych padały po prostych, niewymuszonych błędach indywidualnych defensorów Kotwicy i były niejako prezentami dla wsżędobylskiego Gutowskiego, to gole dla gospodarzy były prostą konsekwencją ich zintensyfikowanych działań ofensywnych, którymi Błękitni wydawali się być totalnie zaskoczeni dając się ogrywać pod naporem przeciwnika. Kibic Błękitnych mógł zaakceptować porażkę z regionalnym rywalem 2-1 lub 1-0, by w ramach derbowej współpracy, „odebrać” sobie 3 punkty na wiosnę w meczu rewanżowym, ale oddać, bo nawet nie dać sobie wydrzeć, prowadzenia w tak sprzyjających po I połowie okolicznościach, ciężko jest zaakceptować. Ciężko będzie również drużynie przezwyciężyć głęboki impas i zapewne przygnębienie będące efektem serii ostatnich porażek, w których nie tyle o wyniki chodzi, co o dojmujący brak wpływu na przebieg boiskowych wydarzeń do nich prowadzących.
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna

relacjďż˝ dodaďż˝: pka
 

II liga (2014/2015)
Kotwica Kołobrzeg Błękitni Stargard
4 3
27-08-2014 20:00
widzów: 1100
0:1 - 13' - Fijałkowski
0:2 - 25' - Gutowski
0:3 - 38' - Gutowski
1:3 - 47' - Ropiejko
2:3 - 60' - Rydzak
3:3 - 76' - Biegański
4:3 - 81' - Rydzak
dodaj swoje zdjęcia
KOTWICA: Patryk Kamola - Bartosz Soczyński, Jakub Poznański, Daniel Kokosiński, Radosław Strzelecki (46 Tomasz Bejuk) - Tomasz Rydzak, Konrad Mularczyk, Patryk Pietras, Mateusz Świechowski (46 Krzysztof Biegański), Patryk Skórecki (72 Krzysztof Bułka) - Maciej Ropiejko (90 Tomasz Pikuła)

BŁĘKITNI: Marek Ufnal - Piotr Wojtasiak, Sebastian Murawski, Tomasz Pustelnik, Ariel Wawszczyk - Maciej Więcek (63 Wojciech Fadecki), Bartosz Flis, Bartłomiej Poczobut (77 Patryk Baranowski), (62 Robert Gajda), Oskar Fijałkowski, Rafał Gutowski - Łukasz Kosakiewicz

żółte kartki: Biegański, Soczyński (Kotwica)/ Flis, Więcek, Kosakiewicz, Poczobut (Błękitni) sędzia: Tomasz Tobiański (główny), Andrzej Szerszeń, Dariusz Bohonos (asystenci), Bartłomiej Behmke (techniczny)

Dane pomogli uzupełnić: krab, Dziki, Tauri, Bengoro, , pka - dziękujemy
uzupełnij dane + fotki + video + relacja

imprezę polecają
poleca osób: 5
Merida Moniur
pka Slim
Stargard19...

video

fotorelacje
• nie ma jeszcze fotek

dodaj swoje zdjcia
relacje
Komunikat zarządu MKP Kotwica (Rolnik2012)
Dwie połowy - dwa mecze (pka)
Trenerzy po meczu Kotwica - Błękitni (Rolnik2012)
Co to był za mecz (krab)
Derby województwa zachodniopomorskiego (skryba1213)
Bilety w sprzedaży od czwartku (Rolnik2012)
Derby o 20:00 (krab)
Z Błękitnymi o 20:00 (Rolnik2012)
 
top komentarze
newsy:
1 » Myśla poszukuje sparing »
1 » Cretti: Przyglądanie si »
1 » Luka Zahovič odchodzi z »
mecze:
1 » Ina Ińsko-Orzeł Wałcz
1 » Pogoń Szczecin-Piast Gl »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 1
Bengoro
gości: 10
statystyki portalu
• drużyn: 3131
• imprez: 151776
• newsów: 78297
• użytkowników: 81234
• komentarzy: 1177646
• zdjęć: 903759
• relacji: 40700
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies