Utopione nadzieje. Co dalej z reprezentacją?
Dla polskiej żeńskiej siatkówki wynik dzisiejszego meczu przeciwko Belgii to wielki cios. Mimo powrotu do reprezentacji doświadczonych zawodniczek min Chemika Police, na czele z Małgorzatą Glinką-Mogentale, Polska nie zagra w Mistrzostwa Świata, a to kolejna wielka impreza, która nam uciekła.
Był optymizm, nadzieje i wiara we własne możliwości. Dziwne gdyby zresztą tego nie było skoro kadra zagrała w składzie, na jaki czekaliśmy kilka lat. Okazało się jednak, że 'pospolite ruszenie', jak nazwał całą sytuację jeden z komentatorów, na niewiele się zdało. Już początek meczu zwiastował, że Belgia może stanowić realne zagrożenie, ale niezła dyspozycja chociażby w bloku, który do tej pory był bardzo silną bronią Polek, dawał nadzieje na rozkręcenie formy w pozostałych elementach. Na nieszczęście wypracowanie 2 punktów przewagi w pierwszej fazie nie dało drużynie Piotra Makowskiego spokoju.
Z każdą minutą Polki popełniały co raz więcej błędów, głównie w przyjęciu. Okazało się, że to woda na młyn dla Belgijek, które bardzo dobrze i skutecznie kontratakowały, także środkiem, gdzie brylowała Freya Aelbrecht. Ich siłą była też atakująca Lisa Van Hecke oraz dobrze nam znana rozgrywająca Frauke Dirickx. Biało-czerwone nie radziły sobie w obronie, a w konsekwencji przeciwniczki zdobywały punkty seriami. W końcówce zarówno Małgorzata Glinka-Mogentale jak i Anna Werblińska próbowały jeszcze podgonić wynik, ale skończyło się na 20 oczkach po naszej stronie.
Druga partia miała bardzo podobny przebieg i znów to Belgijki wykorzystywały zdecydowanie częściej sytuacyjne akcje, a w polskim teamie cały czas nie funkcjonowała zagrywka, która była przecież mocną stroną w poprzednich meczach. W dalszym ciągu biało-czerwone nie przyjmowały i nie rozgrywały jak należy, w dodatku zupełnie straciły wyczucie w bloku. Już w połowie partii aż prosiło się o zmianę Izy Bełcik na Joannę Wołosz. W końcu młodsza z rozgrywających pojawiła się na placu, ale dopiero pod koniec. W szóstce zobaczyliśmy też Katarzynę Gajgał-Anioł oraz kolejną chemiczkę - Izę Kowalińską. Roszady dokonano jednak chyba zbyt późno i nie mogły one dać oczekiwanych skutków. Polki znowu przegrały do 20. Kolejna odsłona spotkania zaczęła się równie nerwowo dla gospodyń. Polki zdobywały punkty regularnie, bez większych przestojów, ale za każdym razem z ogromnym trudem i nierzadko dzięki błędom Belgijek. Cały czas podopieczne Piotra Makowskiego zagrywały bez błysku, a przełamać się w tym elemencie nie mogły ani Werblińska ani Skowrońska-Dolata. W pewnym momencie trener zakazał zawodniczkom zagrywać z wyskoku. O ile w przypadku Skowrońskiej dało to przynajmniej chwilowy efekt, Werblińska w dalszym ciągu nie mogła trafić w pole. Na boisku od początku seta rozrzucała Wołosz i robiła to w miarę przyzwoicie, ale niestety, w najmniej odpowiednim momencie popełniła dwa zaskakujące błędy rozegrania, co chyba przelało czarę goryczy i obdarło kibiców z nadziei na skuteczną końcówkę. Kto bowiem, jak nie zmienniczki miały pociągnąć tą słabo naoliwioną maszynę? Nie dały rady doświadczone i jak się okazało młodsze również nie. Mimo tego, ostatnie minuty jeszcze mogły dać upragnione zwycięstwo w secie i iskierkę optymizmu. Gdyby bowiem Polki wygrały partię, zachowałyby szansę na awans do MŚ, nawet w razie porażki. Gra na przewagi z odważnymi, świetnie taktycznie i organizacyjnie przygotowanymi Belgijkami nie mogła przynieść powodzenia. Biało-czerwone przegrały do 25. Skład i zdobycz punktowa poszczególnych zawodniczek: Polska: Skowrońska-Dolata (13), Glinka-Mogentale (10), Werblińska (9), Dziękiewicz (7), Bełcik (1), Tokarska, Zenik (libero) oraz Gajgał-Anioł (4), Kaczorowska (1) Mroczkowska, Kowalińska, Wołosz Belgia: Van Hecke (21), Aelbrecht (10), Leys (9), Heyrman (6), Dirickx (3), Vandesteene, Courtois (libero) oraz Rousseaux (5), Van De Vyver (2), Coolman Z punktu widzenia kibica, najbardziej szkoda tej, która jako ostatnia uderzała w meczu - Katarzyny Skowrońskiej. Po jej ataku z trudnej sytuacji, piłka powędrowała w aut. Szkoda dlatego, że była to zawodniczka, która w trzeciej partii stanowiła właściwie jedyne zagrożenie dla rywalek i chyba wyjątkowo ciężko przeżyła rozczarowanie, jakie stało się faktem. Pamiętamy przecież, że ta czołowa polska siatkarka jako jedna z niewielu w ostatnich latach była dyspozycyjna i nie odmawiała reprezentacji mimo najróżniejszych jej losów. Nie dziwi więc gorycz i żal, z jakim podsumowała spotkanie kilkadziesiąt minut po jego zakończeniu. Choć na gorąco, trafnie boiskowe wydarzenia oceniła także Małgorzata Glinka-Mogentale, mówiąc, że był to jeden z najgorszych meczów w jej karierze. Jak przystało też na rolę, którą w reprezentacji spełnia, siatkarka przeprosiła kibiców za postawę zespołu i tak dotkliwą porażkę. Istotnie, gwiazda reprezentacji i Chemika Police nie pociągnęła drużyny do zwycięstwa, ale zapewne ciężar, który spoczywał na jej barkach był w danym momencie zbyt duży. Problemy żeńskiej reprezentacji znane są przecież nie od dziś, a jak widać, nie da się ich rozwiązać w kilkanaście dni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... Oby tylko tak bolesna przegrana nie odbiła się nazbyt na formie zawodniczek Chemika i pozostałych reprezentantek. Przynajmniej część z nich, w tym również Glinka-Mogentale, może a nawet powinna w dalszym ciągu grać, również w reprezentacji. Po co? Po to, by w końcu realizować pracę na dłuższy dystans z młodszymi koleżankami, wprowadzać je i z nimi tworzyć podwaliny zespołu, który powalczy o awans do Igrzysk w Brazylii. O tym jednak jaki plan na kolejne miesiące wymyślą nam siatkarskie władze i co na to same zawodniczki, dopiero się przekonamy.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|