Pierwsza porażka szczecinian. Vive Targi jeszcze za mocne
Pierwszą porażkę ponieśli szczypiorniści Gaz-System Pogoni Szczecin. Ich przeciwnikiem był jednak nie byle kto, bo aktualny mistrz Polski - Vive Targi Kielce. Trudno było jednak o optymizm, zwłaszcza, że wiadomym było, że wśród szczecinian zabraknie dwóch ważnych ogniw: Mateusza Zaremby oraz Wojciecha Zydronia, którzy w ostatnim czasie doznali kontuzji. Dziesięciu zawodników w polu to zdecydowanie zbyt krótka ławka, by móc prowadzić jakkolwiek wyrównaną grę.
Co ciekawe jednak początkowo gra przyjezdnych na tle tak utytułowanego już rywala wyglądała co najmniej nieźle. Co prawda Gazownicy jako pierwsi stracili bramkę po celnym rzucie Thorira Olafssona, ale za chwilę to właśnie podopieczni Rafała Białego wyszli na prowadzenie (1:2 w 2. minucie, potem 3:4 i 5:6). Przez pierwsze 25 minut środowego spotkania szczecinianie potrafili utrzymywać bardzo bliski dystans do kielczan. Niewątpliwie spora była w tym zasługa niezbyt dobrej gry obronnej gospodarzy. Gra defensywna jednak była również bolączką Pogoni. Największy postrach w ekipie Bogdana Wenty czynili Manuel Strlek oraz wspomniany wcześniej skrzydłowy Olafsson. Po drugiej stronie parkietu dobre noty zbierało trio: Michal Bruna - Bartosz Konitz - Siarhei Shylovich. Nie uchroniło to jednak gości przed przegraną pierwszą połową w stosunku 24:19.
Od początku drugiej dała o sobie znać już znakomita gra drużyny Vive Targów, która to już w 35. minucie prowadziła 27:20. Niestety, ale dosłownie 3 minuty później było już pewne, że do żadnej niespodzianki w tym meczu nie dojdzie. Gospodarze za sprawą Bartka Jureckiego, Tomasza Rosińskiego oraz wspomnianego wcześniej Strleka zwiększyli dystans do dziesięciu oczek. U gości z kolei rzucało się w oczy zmęczenie. Trener Rafał Biały ponownie wpuścił na parkiet mniej wykorzystywanych zawodników, jak chociażby Sebastiana Smuniewskiego czy bramkarza Pawła Matkowskiego. W 56. minucie przewaga jednego z faworytów Ligi Mistrzów urosła już do 16 trafień. Ostatnie słowo należało jednak do szczypiornistów z Grodu Gryfa. Najpierw na listę strzelców wpisał się Białorusin Shylovich, a na 15 sekund przed końcową syreną ostatnią bramkę z linii 7 metrów zdobył Czech Bruna.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|