Stracone zwycięstwo w ostatnich sekundach
Znakomite widowisko zgotowali kibicom w sobotni wieczór futsaliści Pogoni ’04 oraz Gatty Zduńska Wola. W pojedynku ekip z czołówki tabeli padł remis 6-6.
Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia, już po dziewięciu sekundach ze swojej dwudziestej pierwszej bramki w sezonie cieszył się Marcin Mikołajewicz. Kilkadziesiąt sekund później mogło być już 2-0, ale piłka po strzale Douglasa trafiła w słupek, w odpowiedzi Michał Marciniak zrobił to samo. Z minuty na minutę spotkanie coraz bardziej się rozkręcało, co chwilę atakowali zarówno szczecinianie jak i goście. W dziewiątej minucie strzałem z dalszej odległości wyrównał Daniel Krawczyk, na co szybko odpowiedział Michał Kubik i po indywidualnej akcji wyprowadził Portowców na prowadzenie.
W czternastej minucie spotkania mieliśmy dłuższą przerwę, ponieważ kapitan „zero-czwórki”, Łukasz Żebrowski został kopnięty w głowę i przez co konieczne było założenie kilku szwów na nosie zawodnika. Co najciekawsze, zawodnik dosyć szybko zaliczył wizytę w szpitalu i powrócił później do gry.
Na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy z kontrą ruszyli goście, dosyć kuriozalnie przed polem karnym zderzyli się ze sobą Łukasz Tubacki z Kubikiem, co ułatwiło znacznie zadanie Krawczykowi w zdobyciu swojej drugiej bramki tego dnia. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, chociaż okazję do tego miał jeszcze kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem Ricardo. Druga połowa rozpoczęła się jeszcze lepiej dla szczecinian niż pierwsza, w nieco ponad minutę hattricka zdobył Douglas wyprowadzając swój zespół na prowadzenie, aż 5-2. Po piorunującym początku zawodnicy ze Zduńskiej Woli otrząsnęli się po pięciu minutach, kiedy kolejnego gola zdobył dla gości zdobył Mateusz Gepert. Na dziewięć minut przed końcem przewaga bramkowa stopniała do jednego gola, po rozegraniu rzutu wolnego bramkę zdobył Mateusz Milewski. Po minucie bramką odpowiedział Daniel Maćkiewicz i szczecinianie prowadzili 6-4, a do tego chwilę potem każdy kolejny faul gości oznaczał przedłużony rzut karny dla Portowców. Jak się potem okazało „zero-czwórka” miała ich w tym meczu trzy, ale ani Douglas, ani Mikołajewicz oraz Maciej Krzyżanowicz nie potrafili ich wykorzystać. Gatta ostatnie siedem minut grała z wycofanym bramkarzem, co podopiecznym Wojciecha Sopura się opłaciło. Najpierw bramkę strzelił Milewski, a na pięć sekund przed końcem po kombinacyjnej akcji wyrównał Marcin Stanisławski. Tym samym gospodarze, mimo dogodnych sytuacji w tym meczu musieli zadowolić się tylko jednym punktem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Chelsea |
|