Szymon Szewczyk: Robimy to dla dzieci
Przez trzy dni w Szczecinie miłośnicy koszykówki mogli przebywać z reprezentantem Polski - Szymonem Szewczykiem. Zagrał on nawet pokazowy mecz w barwach Gołębi.
Chyba już dawno Szymon Szewczyk tak się nie zmęczył? Cztery kwarty, bez żadnego odpoczynku. - Nie, dlaczego? Kilka dni temu miałem przygodę na własnej działce rekreacyjnej, tam też dobrze dałem sobie w kość. Mam tam małą siłownię. Tutaj było bardziej przyjemniej (śmiech). Ale mimo starań i świetnych statystyk indywidualnych, z boiska zszedłeś jako pokonany. - Fajnie jest zagrać mecz z chłopakami ze Szczecina i okolic. Z Tomkiem Gielo i młodymi Gołębiami staraliśmy się przeciwstawić Jastrzębią. Trzeba przyznać, że postawili nam twarde warunki. Każdy z nich gdzieś tam grał, część z nich trenuje regularnie. Gratuluje im wygranej. Będę musiał przełknąć tę gorycz porażki, ale słodyczą jest sama gra w koszykówkę, ja to uwielbiam. To jest mój sposób na życie, to jest moje hobby, to jest to co kocham.
Pasja pasją, ale ten czas mógłbyś spędzić np. odpoczywając z rodziną na plaży. Zamiast tego przyjeżdżasz do Szczecina i trzy dni masz bardzo pracowite. Dodajmy tylko, że robisz to zupełnie za darmo.
- Wakacje już miałem, tydzień czasu odpoczywałem. Ale naprawdę warto przyjeżdżać do Szczecina, warto odświeżyć pewne znajomości. Przychodzi tutaj na boisko wielu kolegów, znajomych zarówno ze szkoły, podwórka czy ulicy. Ale tak naprawdę te turnieje, pokazy, warsztaty, czyli całe zamieszanie robi się dla tych dzieci (Szewczyk pokazuje palcem na grupkę dzieci 10-letnuich). Chylę czoła wszystkim sponsorom, instytucjom, urzędom, które pomogły w organizacji. Kiedyś te dzieci będą się zastanawiały, co by tu robić i przypomną sobie, że był tu taki Szymon Szewczyk i pójdą pograć w kosza. Trzeba przyznać, że mają do tego super warunki - boiska tartanowe, orliki. Za moich czasów aż tak dobrze nie było. Jak już jesteśmy przy tym temacie. Jak zaczynał Szymon Szewczyk? - Ja te pierwsze kroki stawiałem, można powiedzieć w butach taty. To było 20 kilka lat temu. Tata zaszczepił tę dyscyplinę u mnie, był moim pierwszym trenerem. Chcąc nie chcąc chodziłem na treningu. Nie zawsze z ochotą, nie zawsze mi się chciało, nie zawsze byłem skory do tej współpracy, ale dzięki niemu jestem kim jestem i jestem gdzie jestem, i za to mu serdecznie dziękuję. Twoje dzieci też będą grały w kosza? - Oczywiście byłbym dumny gdyby syn lub córka kontynuowali tradycje koszykarskie albo siatkarskie, bo mama była siatkarką. Jeżeli taką drogę wybiorą będę szczęśliwy, jeżeli wybiorą inną, my jako rodzice będziemy wspierać ich do samego końca.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: krab |
|