Remis jak porażka?
Nie udało się gospodarzom odnieść zwycięstwa w meczu przeciwko 4. ekipie poprzedniego sezonu. Gaz-System Pogoń Szczecin ostatecznie tylko zremisował z MMTS-em Kwidzyń 28:28, choć do przerwy prowadził 16:11.
Mecz rozpoczął się bardzo nietypowo, bo po 6. minutach na tablicy świetlnej wciąż było 0:0. Taka sytuacja w piłce ręcznej jest niebywałą rzadkością. Pierwsi z niemocy strzeleckiej obudzili się podopieczni Rafała Białego, a dokładniej rozgrywający szczecinian Paweł Krupa. Po kilku chwilach i rzucie Nenada Markovicia Gaz-System prowadził 3:0.
Pierwsze trafienie dla MMTS-u padło dopiero w 10. minucie. Autorem tej bramki był Robert Orzechowski. Goście wyraźnie nie weszli dobrze w to spotkanie co zauważył również szkoleniowiec Krzysztof Kotwicki. Czas wzięty w 12. minucie miał otrząsnąć i uspokoić grę przyjezdnych, jednak do samego końca pierwszych 30. minut się to nie udało. Grę prowadzili miejscowi. Formą błysnął obrotowy Marković, którego idealnie obsługiwali koledzy z drużyny.
Przewagę do przerwy udokumentował Bartosz Konitz, który w ostatnich sekundach zdołał pokonać świetnie tego dnia dysponowanego Sebastiana Suchowicza. Druga połowa rozpoczęła się od błędów w grze obronnej szczecinian. Bardzo szybko dwukrotnie na ławce kar wylądował Zbigniew Kwiatkowski. Jego wyczyn powtórzy w 36. minucie również wspomniany wcześniej Konitz, ale o dziwo nie odbiło się to negatywnie na postawie szczypiornistów Pogoni. Więcej negatywów można było dostrzec po zmianie ustawienia piłkarzy ręcznych MMTS-u. Wysunięta obrona 5+1 i indywidualne krycie Michala Bruny odbiło się na postawie w ataku pomarańczowych. To co wydawało się niemożliwe po pierwszej połowie stało się realne w 47. minucie. Rzut karny wykonywany przez Michała Adamuszka doprowadził do pierwszego w tym spotkaniu remisu. Pomimo takiego stanu rzeczy wynik zdawał się być kontrolowany, a kiedy 28 trafienie w 57. minucie dołożył Jacek Wardziński, to wydawało się, że jest już po meczu. Najwyraźniej zbyt wcześnie tak samo pomyśleli podopieczni Rafała Białego. W ostatnich sekundach po stracie piłki przez Zydronia wyrównał Tomasz Klinger. Remis może boleć tym bardziej, że piłkę w ataku posiadali gospodarze, nie potrafili jednak zadać decydującego ciosu.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|