Na pierwsze punkty przyjdzie jeszcze poczekać
Nie będą dobrze wspominać swojego debiutu na parkietach PGNiG Superligi Mężczyzn szczypiorniści Rafała Białego i Śławomira Fogtmana. Porażka z Chrobrym była dość wyraźna i jak najbardziej zasłużona. Wojciech Zydroń i Aleksander Kokoszka to zdecydowanie za mało na dobrze zorganizowaną tego dnia i przede wszystkim grającą bardzo zespołowo głogowską siódemkę.
Bardzo dobry początek i szybko wypracowana przewaga pokazała miejscowym mocne strony rywala. To podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego przejęli szybko kontrolę i nie oddali jej do samego końca. - Ten mecz potoczył się zupełnie inaczej niż to sobie zakładaliśmy. My mając takie zaplecze w ataku pozycyjnym zdobywamy 22 bramki w meczu. To na ekstraklasę z pewnością nie wystarczy - skomentował poczynania swoich kolegów Filip Kliszczyk.
Bardzo dobre wejście w mecz zanotował Mateusz Płaczek. Z 5 trafień w 10. minucie Płaczek aż trzykrotnie pokonywał Eugeniu Andreeva. Portowcy zdołali doprowadzić do stanu 7:8, ale był to już ostatni taki moment w tym spotkaniu. Zemściły się nieudane akcje Mateusza Zaremby a chwilę potem Michala Bruny i zamiast spodziewanego jeszcze wtedy wyrównania zrobiło się 3 trafienia przewagi drużyny gości.
Taki stan rzeczy utrzymał się do samego końca pierwszej części tych zawodów. Szybko przeprowadzane kontry na bramki zamieniali raz po raz głogowianie. Na 15 sekund przed końcową syreną oznajmiającą przerwę kolejną kontrę na gola zamienił Marek Świtała i dzięki temu do przerwy było już 9:14. Odprawa w szatni Portowców trwała stosunkowo krótko, ale nie zdała zamierzonego rezultatu. W 36. minucie swoje prowadzenie do 9 goli podwyższyli podopieczni Markuszewskiego i tym samym właściwie rozstrzygnęli wynik tego meczu. Wprowadzenie na parkiet Aleksandra Kokoszki oraz Filipa Kliszczyka znacznie ożywiło poczynania szczecinian w ataku, ale przewagi nie dało się już zniwelować. Ostatecznie strzelanie zakończył ten, który je rozpoczął, czyli wspomniany Płaczek. - Chrobry wygrał zasłużenie, był zespołem lepszym. Kontrolował to spotkanie tak naprawdę od samego początku do samego końca. Powtórzę my zagraliśmy bardzo źle - powiedział po meczu wyraźnie przygnębiony szkoleniowiec Gaz-System. Na pochwałę zasłużyli na pewno miejscowi kibice, co również podkreślił trener Rafał Biały. - Wszystko było tutaj na najwyższym poziomie: organizacja spotkania i firma, która zajmowała się tą oprawą oraz kibice, którym składam wielkie dzięki za to, że tu przyszli i nas dopingowali do samego końca, mimo, że zagraliśmy totalne dno. Rzeczywiście to był najmocniejszy punkt tego widowiska. Szkoda, że wynik był taki jaki był.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|