Pojedynek pomiędzy Arkadią, a Darłovią pierwotnie zaplanowany został na inaugurację rozgrywek ligowych, ale nawałnica spowodowała jego odwołanie. Derby Powiatu, niby niewiele, ale w codzienności piłkarskiej, na szczeblu Klasy Okręgowej, dla jednej jak i drugiej drużyny znaczyły sporo. Dlatego też, pomimo zdecydowanie różnej postawy w poprzednich meczach, żadna z ekip nie mogła zostać uznana za faworyta tego spotkania. Darłowianie po niespodziewanej wygranej w Biesiekierzu, ponownie mogli wystąpić w najsilniejszym zestawieniu, po tym jak do dyspozycji trenera wrócili Feliński, Sawa, Szopiński czy też Wiernicki. Jedyną zauważalną nieobecnością był brak jednego z dwójki trenerów, Krzysztofa Jasiewicza, któremu obowiązki służbowe uniemożliwiły przyjazd do Malechowa.

Od pierwszego gwizdka sędziego spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych do oglądania. Twarda walka w środku boiska, w dodatku jednego z najmniejszych w lidze, sprawiła, że żadna z drużyn nie potrafiła osiągnąć przewagi praktycznie przez całą pierwszą część meczu. Darłowianie starali się wykorzystywać boczne rejony boiska, ale w praktyce nie przynosiło to efektów. Na szczęście dobra i uważna gra w defensywie powodowała, że miejscowi nie potrafili w żaden sposób zmusić do wysiłku Marcina Kotasa. Jedną z tego przyczyn była na pewno taktyka Arkadii, która także grała zachowawczo nie pozwalając sobie na odważniejszą grę. Jako pierwsi bliscy objęcia prowadzenia byli goście, którzy z minuty na minutę coraz częściej posyłali piłkę w pole karne rywala czy to po rzutach wolnych, czy też po zagraniach z autu. Dobre okazje mieli Michał Rokicki, którego uderzenie głową obronił Czupajło, oraz Kamil Włodarczyk, który z bliska nie trafił czysto w futbolówkę posyłając ją ponad poprzeczką. Bramka, która w znaczący sposób ustawiła mecz padła dopiero na pięć minut przed udaniem się drużyn do szatni. Przed polem karnym w odległości 25 metrów od bramki faulowany był Kamil Borowski. Do piłki podszedł etatowy wykonawca rzutów wolnych - Mariusz Sawa i posłał piłkę tuż przy słupku, pod ręką Czupajły, który w tej sytuacji, delikatnie to ujmując, nie popisał się. Objęcie prowadzenia przez gości pozwoliło im na uspokojenie gry, a ostatni gwizdek w pierwszej połowie, jaki zabrzmiał kilka minut później, pozwolił udać się do szatni w dobrych nastrojach.

Na drugą część spotkana trenera Darłowian, zdecydował się na dwie zmiany. W miejsce bocznych pomocników, Borowskiego oraz Włodarczyka pojawili się Jakubowski oraz Feliński, co oznaczało próbę zagęszczenia gry w środkowej jej strefie i przejęcie inicjatywy. Początkowo więcej z gry mieli zawodnicy z Malechowa, ale podobnie jak w pierwszej odsłonie nie potrafili w żaden sposób przedrzeć się w pobliże pola karnego Darłowian, oraz zmusić do wysiłku Kotasa. W międzyczasie bliski zdobycia swojej drugiej bramki był Sawa, ale tym razem na przeszkodzie, po uderzeniu z rzutu wolnego, stanęła poprzeczka. Przyjezdni starali się kontrować rywala, grając długie piłki na Piotra Hołuba oraz Damiana Dryjera, którzy swoją aktywną grą sprawiali defensorom sporo problemów. Dobre okazje podbramkowe miał zwłaszcza ten ostatni, ale będąc już w polu karnym brakowało mu szczęścia i boiskowego wyrachowania, aby umieścić futbolówkę w siatce. Znalazła się ona w niej ostatecznie po kolejnym stałym fragmencie gry bitym przez Sawę. Długie dośrodkowanie za pierwszym podejściem zostało wybite, ale jako pierwszy dopadł do niej Dawid Wierzbowski, odgrywając ją do Pawła Krawczyka, który technicznym strzałem zdobył swoją pierwszą bramkę w oficjalnych meczach w barwach Darłowian. Trzeba było czekać na nią kilka ładnych lat, ale w końcu nastąpiło to w odpowiednim momencie. Dwubramkowa zaliczka pozwoliła podopiecznym Maciąga na spokojną grę i kontrolowanie przebiegu wydarzeń na boisku. Praktycznie do ostatnich sekund spotkania nie było chwili większego zagrożenia pod bramką gości, za co brawa należą się uważnie i pewnie grającej defensywie Darłovii. Trzecia bramka dla przyjezdnych padła już w doliczonym czasie gry po tym jak długą piłkę w kierunku Dryjera zagrał Łukasz Czarnuch. Skrzydłowy Darłowian spokojnie opanował piłkę na granicy pola karnego, odegrał ją do niepilnowanego Piotra Hołuba, który technicznym uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza Arkadii. Kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie.

Mecz z Arkadią w Malechowie to drugi z serii pięciu jakie rozegrają na boisku rywala. Jak dotychczas wyniki napawają optymizmem, a dodatkowo zdobyte punkty pozwoliły na przedarcie się na miejsce tuż za podium ligowej tabeli. Kolejnym rywalem będzie Rasel Dygowo, aktualnie drugi w tabeli i należy spodziewać się równie twardej i zażartej walki o ligowe punkty jak to miało miejsce w Malechowie. Wracając do spotkania z Arkadią zawodników Darłovii można pochwalić za zespołową grę, której żaden z zawodników nie odbiegał poziomem od kolegi, a wspierani przez liczną grupę kibiców z Darłowa, którym należą się podziękowania za ponową wizytę w Malechowie, przez całe 90 minut mogli poczuć atmosferę jak na Sportowej 1.

�r�d�o: www.darlovia.darlowo.pl