To dobry występ w Łęcznej sprawił, że zagrałeś od początku w spotkaniu z GKS-em?
- Nie wiem, czy był aż taki dobry, żeby zapewnić mi miejsce w składzie. Strzeliłem bramkę i czułem się tam dobrze. Tamten mecz nie był lekki. Z GKS-em zagraliśmy dobrze, mogliśmy dołożyć więcej bramek. Na szczęście wystarczyła tylko jedna do zwycięstwa. Nie wiem, czy mogę być zadowolony po występie. Powiem, że nieźle to wyglądało. Zabrakło mi gola.

Zaczynasz przypominać Vuka z najlepszych czasów.
- Ostatnio kibice gwizdali na mnie i nie ma co się okłamywać, przyjemne to nie jest. W sobotę było inaczej, mogłem skupić się tylko na grze. Wszystko jest kwestią tego, co mamy w głowie. To nie jest tak, że byliśmy dotąd bez formy, po prostu uwierzyliśmy, że nie stoimy na straconej pozycji i możemy osiągnąć cel. Większość nas skreśliła, ale w ostatnich dniach pokazaliśmy na co nas stać. Dajemy z siebie wszystko - będziemy orać.

Zwycięstwo cieszy, ale Zawisza już się zbroi i czeka na was.
- Mamy powody do zadowolenia po sobotnim pojedynku, ale skupiamy się teraz tylko na tym trudnym wyjeździe. Nie gramy z mistrzami Polski, w tej lidze nie powinniśmy się nikogo obawiać.

Gołym okiem widać, że wasza gra się poprawiła. Stało się coś, o czym nie wiemy?
- Co się stało?! Nic wielkiego! Od pewnego czasu gra nam się zdecydowanie lepiej. Choć wyniki na to nie wskazują, bo przegrywaliśmy u siebie, co wcześniej praktycznie się nie zdarzało. Kolejarz oddał dosłownie dwa strzały na naszą bramkę. Do tego porażka w Ząbkach. Te przegrane były bardzo niefortunne. Wracamy do formy i zaczynamy przypominać zespół z końcówki ubiegłego roku. Przezwyciężyliśmy presję i ciśnienie, ale zdaliśmy sobie sprawę, że to ostatni dzwonek. Teraz już nie ma prawa zdarzyć nam się jakiś błąd. Każdy z nas musi dać z siebie wszystko. Wcześniej w szatni widać było niepewność. Teraz jest całkiem inaczej, odzyskaliśmy wiarę. Zawsze wierzyłem w siebie i swoich kolegów, i dalej wierzę, że będziemy wygrywać.

Na doping i atmosferę nie mogliście narzekać. Zaangażowanie kibiców i wasze było na najwyższym poziomie.
- W sobotę naprawdę doping był super. Od samego wyjścia z tunelu czułem wsparcie kibiców. Bardzo liczę na fanów i na ich pomoc. Po meczu podszedłem do kibiców, podziękować za wsparcie. O złych momentach już nie pamiętam - było, minęło.

Do końca tylko trzy mecze. Nie macie zbyt wielkiego komfortu, musicie gonić rywali.
- Wszystko w naszych głowach i nogach. Przed nami trzy mecze w tym dwa niełatwe wyjazdy. Sami sobie narobiliśmy kłopotu. Nikt nie sądził, że aż do tego czasu będziemy musieli bić się o awans. Byliśmy przekonani, że w tych spotkaniach będziemy mieli zagwarantowany awans. W kilku ostatnich głupio uciekły nam punkty i teraz musimy to nadrobić. Póki jest szansa, nadzieja, okazja, czy co tam jeszcze, będziemy walczyć. Nie wierzę, że nasi konkurenci będą wszystko wygrywać. Mają trudne pojedynki i pewnie się potkną

�r�d�o: pogonszczecin.pl/ Gracjan Gniadek