Porażka z Sokołem Łańcut
Mimo, że biało-bordowa drużyna zagrała świetną pierwszą połowę, to górą okazali się koszykarze Sokoła Łańcut, którzy zwyciężyli 74:68. Goście zachowali więcej sił na decydujące fragmenty zdobywając ostatnie czternaście punktów w meczu. Spójnia przegrała wyraźnie walkę na tablicach, co przyczyniło się do porażki. Nie pomogła nawet znakomita skuteczność Adama Parzycha, który zdobył 29 punktów. Mimo, że spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze to po 'trójce' Rafała Glapińskiego Sokół prowadził 3:2. Goście w tej komfortowej sytuacji nie byli już przez ponad trzydzieści minut aż do decydującego ciosu, który zadali w końcówce.
Pierwsza odsłona należała jednak do Spójni. Z dystansu trafił Wiktor Grudziński, a chwilę później to samo uczynił Adam Parzych, który w pierwszej połowie był nie do zatrzymania.Po akcji dwa plus jeden Rafała Kulikowskiego miejscowi prowadzili już 15:7 i nie zamierzali na tym poprzestawać. Słabo prezentował się wypożyczony ze Spójni Marcel Wilczek. Mimo, że wychowanek Zastalu Zielona Góra wyszedł w pierwszej piątce, to nie potrafił znaleźć sobie miejsca na parkiecie. Chwilowy zryw przyjezdni zawdzięczali Wojciechowi Pisarczykowi i Bartoszowi Dubielowi, który okazał się ich najlepszym graczem. Dwukrotnie z za łuku przymierzył jednak Marcin Stokłosa i to podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza uzyskali dziesięciopunktową przewagę. Podobne rozmiary prowadzenia towarzyszyły im przez dłuższy czas, lecz łańcucianie wykorzystali przestój w ostatnich sekundach premierowej kwarty zmniejszając nieco swoją stratę. To, że obawy szkoleniowca Spójni nie okazały się bezpodstawne pokazał rzut Piotra Ucinka. Stargardzianie szybko jednak o tym zapomnieli, gdyż swoje show rozpoczął Parzych, który w krótkim odstępie czasu zdobył trzynaście 'oczek' dając swojej drużynie najwyższe tego dnia prowadzenie (35:18). Koszykarz stargardzkiej ekipy do przerwy zdobył aż 23 punkty trafiając wszystkie swoje rzuty. Z pewnością gdyby nie fakt, że to goście zwyciężyli można by go było uznać za bohatera tego spotkania. Sygnał do odrabiania strat podkarpackiej drużynie dał Dubiel. Swoje zrobili też Pisarczyk, Tomasz Fortuna i Rafał Glapiński. Ostatecznie mimo blisko dwudziestopunktowej przewagi na długą przerwę Spójnia schodziła prowadząc 'tylko' 43:33. Mimo, że Sokół odrobił sporą część strat, to tylko goście mogli się spodziewać scenariusza, który nakreśliły kolejne minuty. Początek trzeciej odsłony przyniósł nerwową grę z obu stron. Wszystko to jednak sprzyjało drużynie prowadzącej. Po czterech minutach ponownie o sobie przypomniał Parzych trafiając po raz piąty z za linii 6,75 M. Tym samym odpowiedział Wilczek, lecz rezerwowy, Sławomir Buczyniak, rzucił dwie kolejne 'trójki'. Spójnia prowadziła wtedy 52:38 i wydawało się, że gospodarze zmierzają po zwycięstwo, które przybliży ich do gry w Play-Off. Nic z tych rzeczy. Gospodarze po raz kolejny stanęli, a Sokół mimo, że nie imponował, to odrabiał straty. Przeciwko swoim byłym kolegom nie radził sobie wychowanek łańcuckiej drużyny, Jerzy Koszuta, który dodatkowo miał problem z przewinieniami. Po trafieniu aktywnego w tym okresie Fortuny na tablicy widniał wynik 53:49. Na przełomie kwart cztery punkty zdobył Arkadiusz Soczewski i fani gospodarzy znów mogli odetchnąć. Fortuna, Maciej Klima i Ucinek jednak nie odpuszczali trzymając swoją drużynę w grze. Jeszcze po trafieniu Parzycha miejscowi prowadzili 65:56, lecz w decydujących minutach kompletnie stanęli. O ich niemocy niech świadczy fakt, że ostatnie czternaście punktów spotkania padło łupem gości. Swoją rolę odegrali też sędziowie, lecz to nie oni są winnymi porażki stargardzian, a sami koszykarze Spójni, którzy w decydujących momentach popełniali błąd za błędem. Nie tylko w ataku, ale i w obronie. Szalał Dubiel, a decydujący rzut oddał Pisarczyk, który na ponad dwie minuty przed końcem dał swojej drużynie ponowne prowadzenie. Zaszokowani kibice liczyli jeszcze na kolejny dreszczowiec, być może z dogrywką, lecz nic takiego nie nastąpiło. Łańcucianie nie mieli zamiaru już się mylić, a stargardzianie trafiać nawet z linii rzutów wolnych. Wszystko to sprawiło, że po końcowej syrenie to w przyjezdnej ekipie wybuchł okrzyk radości. Stargardzianie mimo świetnej pierwszej połowy zaprzepaścili znakomitą okazję na zwycięstwo przybliżające ich do fazy Play-Off. Być może na ich postawę wpływ miał fakt, że rozegrali trzecie spotkanie w przeciągu ośmiu dni, a rywale ostatni pojedynek stoczyli jedenaście dni temu. Nie zmienia to faktu, że Sokół potwierdził miano najlepszej drużyny na wyjazdach rewanżując się Spójni za porażkę przed własną publicznością.
�r�d�o: spojnia.info/ Patryk Neumann
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |
|