Kotwica niespodziewanie gromi
Zupełnie inaczej wyobrażali sobie przebieg meczu pomiędzy gościnnie grającą na stadionie w Ustroniu Morskim Kotwicą Kołobrzeg a Dębem Dębno kibice jednych jak i drugich. Spotkanie miało być wyrównanym i zaciętym widowiskiem...
W sobotnie popołudnie grała jednak tylko jedna drużyna. Mimo, że na przeciwko Kotwicy stanął teoretycznie mocniejszy Dąb, ta pokazała dużą klasę i przede wszystkim formę, której brakowało szczególnie w poprzedniej rundzie. Od samego początku więcej ochoty do gry wykazywali występujący w roli gospodarzy piłkarze z Kołobrzegu. Ich aktywność została bardzo szybko wynagrodzona, bo już od 5 minuty gry Kotwica wygrywała a kilka chwil później miała na jedenastym metrze piłkę po faulu w polu karnym.
Szczęściu gospodarzy najpierw pomogli sami zawodnicy Dębu, którzy sprezentowali rywalom pierwszego gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego (pierwszego w meczu dla Kotwicy) tak niefortunnie głową interweniował obrońca z Dębna Tomasz Szwiec, że futbolówka trafiła do siatki bezradnego Sebastiana Fabiańskiego niemal strącając przysłowiową pajęczynę w lewym górnym rogu bramki. Zrobiło się 1:0 a Kotwica zupełnie nie zamierzała poprzestawać. W następnych minutach sunęły kolejne ataki gospodarzy, aż w końcu w polu karnym sfaulowany został Łukasz Cebulski a sędzia podyktował karnego. Do piłki pewnie podszedł Cezary Przewoźniak ale uderzył najgorzej jak mógł, bo na wysokości rąk interweniującego golkipera. Na szczęście dla Dębu strata do rywala wynosiła wciąż tylko jedną bramkę. Wydawało się, że ta sytuacja obudzi wyraźnie ospałych zawodników gości i tak w 10 minucie gry Jacek Jarecki próbował zaskoczyć defensywę Kotwicy groźnie uderzając z kilkunastu metrów. Piłka powędrowała jednak niewiele ponad spojeniem słupka z poprzeczką. Niestety dla przyjezdnych była to jedna z najlepszych sytuacji w całym spotkaniu. Po chwili do słowa znów doszli kołobrzeżanie po trójkowej akcji Ropiejko, Skwary oraz Cebulskiego i rozpracowaniu defensywy rywali, gorzej było już z wykończeniem, podobnie jak w kolejnych kilku sytuacjach tej części gry. Trzeba przyznać, że tego dnia skuteczność nie była mocną stroną Kotwicy, bo ilość prezentów jakie zawodnicy ofensywy gospodarzy otrzymywali w obrębie pola karnego albo tuż przy nim była niespotykanie duża a na tablicy świetlnej wciąż tylko wynik 1:0. W 25 minucie kontrataku spróbowali piłkarze Dębu i mimo, że zapowiadał się obiecująco zakończony został zupełnie nie tak jak powinien, bo nieprzygotowanym uderzeniem Kamila Kassiana z dalszej odległości. Znów była to jedna z nielicznych akcji zespołu gości. Zaledwie 3 minuty później Kotwica wykonywała rzut rożny. Po dośrodkowaniu Piotra Dubieli głową strzelał Marcin Dymek, trafił jednak w słupek. Co się odwlecze to nie uciecze, tak przynajmniej mówi popularne przysłowie. Za jego realizację wzięli się w końcu podopieczni niespokojnego na ławce rezerwowych Wojciecha Polakowskiego i w 31 minucie gry nie zmarnowali następnej idealnej okazji do podwyższenia. Po zagraniu ręką Jacka Pejskiego w polu karnym arbiter podyktował rzut karny, który na gola zamienił sam kapitan Kotwicy. Od tego momentu kołobrzeżanie grali spokojniej, a w grze Dębu nie zmieniło się nic a nic.
Druga połowa nie przyniosła nic nowego, mimo że przecież wynik spotkania nie był jeszcze przesądzony. Kotwica grała jednak konsekwentnie, wypełniając polecenia swojego szkoleniowca dotyczące chociażby unikania gry środkiem, tak by atakować szybkimi bokami. Nie one jednak doprowadziły do podwyższenia prowadzenia a... nie po raz pierwszy w tym meczu niepewne interwencje defensorów Dębu. W 53 minucie tam gdzie trzeba, czyli na 15 metrze w polu karnym znalazł się Ropiejko, który po błędzie rywali, a dokładniej nieopanowaniu spadającej futbolówki, przejął ją i idealnie kropnął w bramkę przeciwników. Tylko dwie minuty później ławka rezerwowych Kotwicy wyskoczyła, by świętować czwartego gola, ale radość była przedwczesna bo choć indywidualna akcja Cebulskiego zasługiwała na brawa tak samo wykończenie w pobliżu pola bramkowego już niekoniecznie. Po kolejnych 5 minutach czwarty gol jednak padł. Tym razem świetne podanie z głębi pola przejął Cebulski i pomknął zostawiając w tyle defensywę Dębu. Blond włosy pomocnik wyciągnął golkipera z jego pola bramkowego i delikatnie podał do Ropejki, który mając przed sobą właściwie pustą bramkę skutecznie zakończył atak. Jeszcze tylko jedna akcja meczu zasługuje na wzmiankę. W 79 minucie gry do grona szczęśliwych strzelców miał okazję dopisać się Gracjan Szymański, który kilka chwil wcześniej wszedł na boisko, ale zmarnował dobre podanie Marynowicza i uderzył będąc sam na sam z bramkarzem obok długiego słupka. Radość po spotkaniu w ekipie Kotwicy była spora (mimo niechcianego rozruchu w ilości pięciu kółek wokół boiska 'dla waszego dobra' cytując trenera Polakowskiego) i słusznie, w końcu zawodnicy znad morza pokazali, że faktycznie w ich zespole drzemie duży, a niewykorzystywany w tym sezonie potencjał. Piłkarze z Dębna z kolei wyraźnie podłamani szybko zeszli do szatni, a Marcin Celejewski krótko podsumował występ swojej drużyny: Bardzo boli taka porażka, graliśmy po prostu strasznie słabo. Przeciwnik bardzo dobrze za to spisał się w obronie, byli dobrze ustawieni, a my nie mogliśmy dograć piłki. Przyjechaliśmy chociaż po remis a wyjeżdżamy z niczym. Takiej porażki nie usprawiedliwiają nawet braki w składzie drużyny lokującej się wciąż w czołówce.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|