Z Górnikiem na remis
W zimne sobotnie popołudnie piłkarze szczecińskiej Pogoni mogli liczyć na sporą publikę, w końcu przeciwnikiem Portowców był nie byle kto, bo zespół I ligi - Górnik Łęczna. Boisko ze sztuczną murawą przy Witkiewicza wyglądało na dobrze przygotowane, można było więc oczekiwać interesującego widowiska.
W pierwszej połowie dobrej gry niewiele jednak doświadczyliśmy, a duża w tym zasługa warunków, a raczej stanu nawierzchni, bo w wielu miejscach zalegał niewidoczny gołym okiem lód. Tuż przed gwizdkiem sędziego z obozu Pogoni można było usłyszeć: Grajmy dokładnie i nisko na nogach. Wszystko po to, by uniknąć kontuzji. Od początku dłużej przy piłce byli szczecinianie, ale niewiele z tego wynikało. Kończący swój obóz przygotowawczy we Wronkach przyjezdni wyraźnie nastawili się na grę z kontry i trzeba przyznać, że nieźle im to wychodziło. Już w 4 minucie Górnik skarcił Pogoń książkową kontrą. W jej końcowej fazie bardzo dobre podanie w pole karne między obrońcami dostał niedokładnie pilnowany napastnik Nakoulma i strzałem wewnętrzną częścią stopy umieścił piłkę w siatce Pyskatego.
Pogoń starała się być częstym gościem w polu karnym Górnika, kilka okazji do strzelenia wyrównującego gola miała. Najpierw sędzia odgwizdał kilka spalonych po świetnych podaniach Petasza oraz Bella. Najbliżej szczęścia w tej części spotkania był Maksymilian Rogalski, który uderzeniem z wolnego zza pola karnego zmusił Sergiusza Prusaka do wykazania się niemałymi umiejętnościami. Nowy nabytek klubu z Lubelszczyzny wyciągając się jak struna wybił piłkę na rzut rożny. Warto zaznaczyć, że ten wieloletni gracz Floty zagrał dziś bardzo dobre spotkanie. Inni zawodnicy Górnika także spisywali się co najmniej nieźle. Bartłomiej Niedziela i Janusz Surdykowski na prawej flance siali prawdziwy postrach. Ostatnie minuty pierwszej połowy były jednak nieciekawe, a gra toczyła się w środku pola.
W drugiej odsłonie meczu na placu gry w ekipie Piotra Mandrysza pojawiło się kilku świeżych piłkarzy jak Marcin Bojarski, Piotr Dziuba, Tomas Parzy, Maciej Ropiejko czy Tomasz Rydzak. Trudno jednoznacznie ocenić w jakim stopniu ich gra wpłynęła na poczynania całej drużyny, ale Pogoń z minuty na minutę prezentowała się efektowniej i co raz częściej zagrażała bramce rywali. Najczęściej bramkę Prusaka niepokoił... nominalny obrońca - Maciej Mysiak. Około 65 minuty piłkarz zaczął swój strzelecki festiwal. Najpierw uderzył tuż zza linii pola karnego, ale zbyt słabo i niecelnie. Kilka minut później spróbował głową i było już znacznie lepiej. Piłka trafiła jednak w słupek, a Pogoń zyskała tylko rzut rożny. Po chwili znów ten sam zawodnik uderzał głową będąc sam przed bramkarzem Górnika, ale ten wybronił. Nie do trzech, ale do czterech razy sztuka, bo właśnie za czwartym razem Mysiak strzelił celnie i to na sekundy przed ostatnim gwizdkiem arbitra. Bojarski wrzucił piłkę w pole karne a tam dopadł do niej obrońca i mocno strzelił nogą pod poprzeczkę Prusaka. Kilka chwil wcześniej dobrze i mocno uderzał również Pietruszka zza pola karnego, ale minimalnie obok słupka. Zawodnicy z Łęcznej nie zdążyli już wznowić gry. Remis sprawiedliwy, ale z delikatnym wskazaniem na Pogoń, która w drugiej połowie miała więcej do powiedzenia jak przeciwnik. Trudne warunki do gry, ale dzisiejszy mecz był dobrym sprawdzianem formy, nad którą mocno wszyscy pracujemy na treningach - ocenił wciąż testowany Jamajczyk Zaheer Bell, a na wywiad właśnie z tym napastnikiem zapraszamy na łamy ligowca już niebawem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|