Kto nie wygrywa w trzech setach...
Po sobotnim meczu w Policach aż ciśnie się na usta stare siatkarskie powiedzenie - „Kto nie wygrywa w trzech setach ten przegrywa z pięciu”. RSMS Espol Police w hali przy ul. Siedleckiej w słabym stylu przegrał z Czarnymi Słupsk pierwsze dwa sety, a potem bez trudu wygrał kolejne trzy i cały mecz 3:2 (19:25, 23:25, 25:20, 25:19, 15:11).
Dzięki wygranej policzanki przerwały serię czterech kolejnych porażek na własnym parkiecie.
RSMS: Leszek, Popielska, Piasta, Warzecha A., Wilk, Mażul, Nickowska (libero) oraz Marta Kluza, Róg, Makaj, Magdalena Kluza, E. Warzecha
Pierwszy set to wymiana punktów za punkty i ciąga zmiana prowadzenia. Niestety wymiana uprzejmości trwała tylko do stanu 16-16. Później goście ze Słupska ruszyli do przodu i z każdą akcją zwiększali przewagę punktową, zaś wygraną w tej partii przypieczętowali autowym atakiem w mur. Druga partia rozpoczęła się od atomowego serwu Fatimy Piasta i problemów Sary Ilukowicz z przyjęciem. Dopiero w połowie seta nasze zawodniczki postawiły pierwszy skuteczny blok, nie omieszkał o tym wspomnieć nawet spiker spotkania. W tej części spotkania szczególnie mogła się spodobać akcja Agnieszki Warzechy, która dwukrotnie zaatakowała tuż nad siatką. Najpierw z trudem piłkę przyjęła Monika Kolesińska i piłka natychmiast wróciła nad siatkę skąd została „poprawiona” przez zawodniczkę RSMS. Szczególne zamieszanie wywołały błędy sędziów spotkania, którzy najpierw błędnie przyznali Czarnym punkt za rzekomy atak w aut, a po chwili pomylili zawodniczki RSMS i usiłowali przyznać punkty za podwójne zagranie. Na szczęście po głośnych protestach duetu Piasecki-Taczała i interwencji sędziego asystenta główny zmienił zdanie i nakazał powtórzenie zagrywki. Niestety tak jak w pierwszej partii policzanki w końcówce seta oddały inicjatywę gościom, czego efektem ponownie była porażka. Wściekły trener Piasecki dał upust emocjom głośno komentując „Ile jeszcze tych błędów.” Widać dziewczyny wzięły sobie mocno do serca słowa trenera, bo od początku trzeciego seta poprawiły blok i atak. Co prawda grze towarzyszyło jeszcze sporo nerwów, czego efektem była strata pięciu punktów z rzędu (ze stanu 8-4 na 8-9), ale chwilę później policzanki wyszły na pięcio-sześcio punktowe prowadzenie, którego nie oddały do końca partii. Również do połowy czwartego seta trwała wymiana punkt za punkt, później jednak RSMS wrzucił przysłowiowy „piąty bieg” i ponownie wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie. Kibicom do gustu mogło przypaść kilka długich pojedynków, ostatni z nich autowym atakiem w mur wykończyła Dominika Mażul. Tie-break był już tylko formalnością. Policzanki od połowy seta prowadziły kilkoma punktami i ostatecznie wygrały 15:11, zaś cały mecz 3:2. Leszek Piasecki (trener RSMS): Wierzyłem w wygraną mimo wyniku 0:2. Zwłaszcza, że Czarni to zespół który już kilka spotkań w taki sposób przegrał i to zawsze zostawia już jakiś ślad. Na to liczyliśmy, że po dwóch setach zaczną grać nerwowo. Myślę, że dużo zależało od tego czy odblokuje nam się Dominika Mażul, bo ostatnio miała trochę słabszy występ. Widać było, że była niepewna swego i dopiero w trzecim secie się odblokowała i zaczęła grać swobodniej. Dzięki temu siła ognia na skrzydłach była mocniejsza i mogliśmy swobodniej grać. Czarni to zespól taki jak my, młodych dziewczyn, które mogą popełniać proste błędy. Nasze mecze ze Słupskiem zawsze są emocjonujące i ciekawe. Cieszę się, że nasze dziewczyny wytrzymały ciśnienie i presję i zagrały przyzwoite spotkanie.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: C80 |
|