news jako niewidoczny skopiowany ze strony Gwardi przez karpikwb
Przed meczem w Przecławiu jedno było wiadomo - Gwardii zawsze grało się tam ciężko. Trójkolorowi jechali więc pod Szczecin z nastawieniem na ciężką walkę. Mecz rozpoczął się, można śmiało powiedzieć, w gwardyjskim stylu, czyli stratą bramki. Tym razem błędem było pozostawienie bez opieki Maćkiewicza. Niepilnowany pomocnik Victorii strzelił mocno z około 20 metrów, piłka z kozłowała tuż przed leżącym już Kaźmierczakiem i wpadła przy słupku do koszalińskiej bramki.
Gwardziści, jak zwykle, zabrali się do odrabiania strat. I trzeba przyznać, że zrobili to w bardzo dobrym stylu. Grając efektownie i szybko, z łatwością przedostawali się na przedpole bramki przecławian wiele akcji kończąc strzałami. Wydawało się, że bramka dla koszalinian jest tylko kwestią czasu. I tak też się stało. Po dośrodkowaniu w pole karne i główce Chwastka do piłki dopadł Ogrodowczyk i na raty, bo w drugiej próbie, strzelił wyrównującą bramkę.
Drugą odsłonę rozpoczęły prawdziwe szarże trójkolorowych. Przez pierwsze minuty gracze Victorii nie mogli wyjść z piłką z własnej połowy, a dwa groźne strzały z dystansu Ignaszewskiego intuicyjnie obronił Dąbrowski. Strzelali też Pazdur, który wcześniej minął jak slalomowe tyczki czterech rywali, Chwastek, Waldziński, Sorbian i Hołub. Brakowało jednak na przemian precyzji i szczęścia. Wreszcie kolejne dynamiczne wejście prawym skrzydłem Ignaszewskiego, podanie do Hołuba, precyzyjne dośrodkowanie do Ogrodowczyka i ten z kilku metrów lokuje piłkę w bramce.
Jednobramkowe prowadzenie nie zadowoliło gwardzistów, którzy zapewne zdawali sobie sprawę, że są zespołem zdecydowanie lepszym. Piłkarze Victorii nie stwarzali praktycznie żadnych okazji bramkowych, natomiast ataków Gwardii było bez liku. Można śmiało powiedzieć, że był to najlepszy w obecnym sezonie mecz koszalinian. Dobrze zorganizowana gra w obronie, rozegranie Grodzickiego i Sorbiana w środku pola, szybkie, śmiałe ataki skrzydłami Ignaszewskiego, Pazdura i Waldzińskiego i niebezpieczne wejścia dwójki napastników - Hołuba i Ogrodowczyka, dawały podstawy do tego, aby sądzić, że niebawem padną kolejne bramki. Bramki padły, ale strzelali je zawodnicy Victorii. Wyrównanie padło po błędzie w ustawieniu koszalińskiej obrony. Do prostopadłego podania dobrze wyszedł Sztadilów i nie dał szans wychodzącemu z bramki Kaźmierczakowi. Gwardziści nadal nacierali, ale sędzia nie uznał bramki zdobytej przez Hołuba. Po chwili zastanowienia zdecydował się odgwizdać spalonego. Wprawdzie po meczu przyznał, że popełnił błąd, ale swoją decyzją z pewnością mocno zdekoncentrował zawodników Gwardii. W następnej akcji było już 3:2 dla Victori. Tym razem nie popisał się sędzia liniowy, który nie podniósł chorągiewki pomimo pozycji spalonej napastnika gospodarzy. Trójkolorowi mieli jeszcze dwie doskonałe okazje do strzelenia bramek. Najpierw Hołub strzelił głową w dobrze ustawionego Dąbrowskiego. Później Ogrodowczyk świetnie wyszedł na czystą pozycję i strzelił w krótki róg bramki, choć chyba lepszym wyborem byłby strzał w przeciwległy. Gwardziści nie mogli w żaden sposób sforsować bramki gospodarzy, natomiast ci mieli niemal stuprocentową skuteczność. W jednej z ostatnich akcji meczu, po dośrodkowaniu z prawej strony, piłka minęła trzech koszalińskich obrońców, trafiła do Przytarskiego, a ten głową skierował piłkę do bramki pieczętując wygraną gospodarzy.
�r�d�o: gwardia.koszalin.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: karpikwb |
|