Życie napisało taki sam scenariusz - komentarze po meczu Motor Lublin - Flota Świnoujście
Zwycięstwo wymknęło się Wyspiarzom z rąk w 82. minucie, kiedy piękny strzał oddał Marcin Syroka i podobnie jak w ubiegłym sezonie wrócili oni z Lublina z jednym punktem.
Po meczu z dziennikarzami nie spotkał się trener Floty, Petr Nemec. - Jest zły na wynik. Sądzę, że jeszcze emocje po spotkaniu nie opadły. Jest mu żal, że będziemy wracać 800 kilometrów z jednym punktem - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wyjaśnił jego asystent, Paweł Sikora.
Paweł Sikora (II trener Floty): Sądzę, że nie ma co dużo mówić. Warunki w jakich przyszło nam grać były trudne. Uważam, że to nie ma nic wspólnego z piłką nożną, grą kombinacyjną. To był mecz walki. Przede wszystkim boisko spowodowało, że było tyle fauli, nie wiadomo czy specjalnych, czy niespecjalnych. Boisko prowokuje takie sytuacje. Uważam, że sędzia mimo wszystko poradził sobie w takich warunkach. Nie ukrywam, że przyjechaliśmy tutaj wywalczyć trzy punkty. Spodziewaliśmy się, że Motor będzie grał przynajmniej na remis, bo jest to walcząca drużyna. Widać, że mimo trudnej sytuacji zawodnicy chcą grać w piłkę. Bardzo szkoda mi tego, że straciliśmy prowadzenie. Spowodowała to głupota naszego zawodnika, który zamiast wybić piłkę w bezpieczne miejsce zaczął dryblować, stracił ją i zawodnik oddał strzał życia. Niestety skończyło się 1:1. Na Lubelszczyźnie nie wiedzie się nam. W tamtym roku przegraliśmy 0:1 z Łęczną po dobrym meczu, w tym roku to samo. Życie napisało taki sam scenariusz. W tamtym roku w Lublinie też prowadziliśmy i wywieźliśmy tylko remis.
Charles Nwaogu (napastnik Floty): Nie grałem bardzo dobrze. Objęliśmy prowadzenie i myślałem, że mamy już trzy punkty, ale straciliśmy bramkę i zostaliśmy tylko z punktem. Cóż, taka jest piłka. Trener polecił mi, że muszę ruszać do boku i szukać piłki. Tak zrobiłem i dopisało mi szczęście, że zostałem sfaulowany. Ale to, że straciliśmy tę bramkę to niemożliwe. Była ona bardzo ładna, już drugi raz widziałem taką w Lublinie. Motor też gra dobrze w piłkę. Walczyliśmy, ale nie zdobyliśmy trzech punktów. Damian Staniszewski (napastnik Floty): Przyjechaliśmy do Lublina po trzy punkty. Wiedzieliśmy, że Motor ma problemy ze zwycięstwami u siebie. Bardzo chcieliśmy wygrać, jednak jeden celny strzał w drugiej połowie, jaki oddał zawodnik Motoru spowodował, że mecz skończył się remisem. Mirosław Kosowski (trener Motoru): Myślę, że rozegraliśmy dobre spotkanie. Drużyna Floty okazała się solidnym, wymagającym przeciwnikiem. Pokazaliśmy, że potrafimy grać i udało się wyrównać po pięknym strzale Marcina Syroki. Muszę pochwalić cały mój zespół za zaangażowanie, wolę walki, bo przyszło nam grać w trudnych warunkach. Zdecydowanie charakter decydował o obliczu gry. Myślę, że nie musiało być tego rzutu karnego. Trzeba takie sytuacje wcześniej neutralizować ustawieniem. Później musieliśmy z jeszcze większą determinacją próbować wyrównać i udało się. Uważam, że z przebiegu gry ten remis jest zasłużony dla obu drużyn. Mecz był wyrównany, obydwa zespoły miały po kilka sytuacji bramkowych. Szkoda, że my mamy tylko jeden punkt, bo liczyliśmy na zwycięstwo. W naszej grze brakuje jeszcze troszeczkę szczęścia, bo gdybyśmy strzelili bramkę na 1:0 to mecz mógłby zakończyć się innym wynikiem, a tak trzeba cieszyć się z tego punktu. Myślę, że na pochwałę zasługuje Mateusz Oszust, który bronił bardzo dobrze i pokazał, że są przed nim perspektywy gry na wysokim poziomie. Damian Niemczyk (pomocnik Motoru): Mieliśmy kilka sytuacji w pierwszej połowie, ale minimalnie pudłowaliśmy. Sam oddałem kilka strzałów. Przy odrobinie szczęścia może wygrywalibyśmy mecze u siebie. Myślę, że gra nie wygląda tak źle. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrywać, jednak czegoś nam brakuje. Mateusz Oszust (bramkarz Motoru): Czułem się zdecydowanie pewniej. Już kiedy wchodziłem na boisku w meczu z ŁKS-em nie czułem żadnej presji, pomimo dużo większej publiczności, niż było tutaj. Wtedy brakowało wyczucia, nie byłem rozgrzany. Teraz już wiedziałem od tygodnia, że będę bronił i przygotowałem się do tego. Nie było żadnej presji i chyba mogę ten występ zaliczyć do udanych. Warunki były tragiczne. Nie zapędzałem się w głąb boiska. Chłopakom ciężko było utrzymać się na nogach, a pola bramkowe były w dramatycznym stanie. Przed meczem robiliśmy, co mogliśmy, żeby doprowadzić je do stanu używalności. Już po rozgrzewce ciężko było poruszać się w polu bramkowym, dlatego każda interwencja i każdy strzał to mogłaby być sytuacja bramkowa, choćby głupia. Bałem się również tego, że może przy podaniu od któregoś z kolegów piłka gdzieś podskoczy, ale na szczęście nic takiego się nie zdarzyło. Marcin Syroka (pomocnik Motoru): Dostałem dobre podanie i uderzyłem po długim rogu. Myślę, że bramkarz był trochę zaskoczony, bo został na wykroku. Z bramki można się cieszyć, ale z wyniku już nie. Wolałbym nie strzelić tej bramki, ale żeby zespół wygrał. To jest I liga i tutaj ważne jest doświadczenie. Właśnie w takich meczach cwaniactwo boiskowe odgrywa dużą rolę. U nas jest grono młodych zawodników, którzy jeszcze niedawno grali w II czy III lidze, jest to pierwszy ich sezon w I lidze.
�r�d�o: SportoweFakty.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: Matihno |
|