Egzamin lidera
O tym, że bycie liderem nie jest sytuacją komfortową przekonał się już Wielim, a po meczu z Jednością powinno to także dotrzeć do piłkarzy Hubertusa. Zresztą w chwili rozgrywania meczu jego najgroźniejsi rywale, Wielim i Zawisza, zaliczyli już swe wygrane i z nadzieją czekali na wpadkę białoborskiej ekipy. Niestety zespół ten zdawał się spełniać ich oczekiwania, gdyż w pierwszej połowie rozegrał zaledwie kilka składnych akcji. Wprawdzie miał i tak więcej okazji do zdobycia goli niż goście, jednak co by było gdyby Paweł Ćmil wykorzystał stuprocentową sytuację w pierwszej połowie, i piłka po jego uderzeniu głową trafiła w światło bramki? Warto żeby paru piłkarzy Hubertusa zastanowiło się nad refleksją wielkiego w latach 50. i 60. trenera Helenio Herrery: Kto gra dla siebie - gra dla przeciwnika. Kto gra dla drużyny - gra dla siebie.
Zaraz na początku drugiej odsłony uśmiechnęło się jednak do Hubertusa szczęście. Piłkę z daleka posłał w pole karne Edward Wiczyński, oślepiony słońcem Adam Pastuszka zachował się niczym Boruc w meczu ze Słowakami i odbita od niego futbolówka padła łupem Krzyśka Wardy, zawinął ją w długi róg i odbijając się od słupka wpadła do bramki. Od tej pory akcje Hubertusa nabrały znów tempa i płynności czego efektem był drugi gol. Mariusz Sztuba zagrał z pierwszej piłki do Roberta Sztuby i ten z zimną krwią pozbawił złudzeń obrońców i bramkarza Jedności. Hubertus miał przewagę, nie wykorzystał jednak kilku świetnych sytuacji (znów nasuwają się słowa "wielkiego maga" HH), w efekcie rozkojarzył się i zafundował sobie nieco nerwową końcówkę. W sumie zwyciężył zasłużenie, jednak nie będzie dobrej drużyny jeśli wszyscy nie będą zjednoczeni w osiągnięciu awansu. Znów kawał dobrej "czarnej" roboty odwalili Kuba Rząsa i Tomek Kopiszka, i to oni powinni byc wzorem dla pozostałych piłkarzy Hubertusa, jeśli na poważnie myślą o V lidze. relacjďż˝ dodaďż˝: goleador |
|