Osiem żótych, trzy czerwone...
... tyle kolorowych kartoników pokazał sędzia podczas meczu w Zamęcinie. Przerażony obecnością obserwatora rozpoczął przedstawienie już w piątej minucie meczu, pokazując żółty kartonik zawodnikowi, który założył czarne lajkry. Ukarany zawodnik musiał negliżować się w pobliskich krzakach i zdjąć niegustowne według "Haralda Webba" obcisłe spodenki. W 24 minucie arbiter postanowił ukarać dwóch zawodników na raz. Ponownie żółte kartki dostali gospodarze a przyczyną była dyskusja z nieomylnym wodzirejem "sportowego spotkania". 10 minut później sędzia , który zorientował się, że krzywdzi jedną z drużyn, podyktował rzut karny i dorzucił żółtą kartkę zawodnikowi Sławy. Ten sam zawodnik stał się jego ofiarą w 41 minucie, gdy poirytowany zamiast powiedzieć "motyla noga", powiedział coś brzydszego. Efektem druga żółta i co za tym idzie czerwona kartka.
W drugiej połowie reżyser przedstawienia wytrzymał bez wyciągania kartek do 12 minuty, kiedy to pokazał żółtą kartkę bramkarzowi Sławy, który właśnie wyciągał piłkę z siatki mrucząc pod nosem niecenzuralne frazesy. 2 minuty po tym zdarzeniu dla odmiany czerwoną kartkę ujrzał zawodnik Zamęcina (za co, sam już nie wiem). W 40 minucie sędzia liniowy doniósł głównemu zasłyszane w eterze obraźliwe hasła, których źródłem była niefrasobliwość bramkarza Sławy. Konsekwentny sędzia wyrzucił tegoż bramkarza pokazując czerwoną kartkę. Kapitan drużyny Sławęcina otrzymał żółtą kartkę minutę później a w ramach rekompensaty oberwało się też piłkarzowi z Zamęcina - żółta kartka. Obserwując spotkanie odniosłem wrażenie, że sędzia pogubił się szastając kartkami bez opamiętania. Najwyraźniej zapomniał, że istnieje takie pojęcie jak reprymenda. Aha byłbym zapomniał w międzyczasie padały bramki, ale to najwyraźniej nie było istotą tego spotkania, bynajmniej dla sędziego... relacjďż˝ dodaďż˝: arnold |
|