Darzbór pokonuje wicelidera!
Spotkanie Darzboru z Zatoką Puck było bez wątpienia jednym z najlepszych, jakie w ostatnich latach widzieli kibice zgromadzeni na szczecineckim stadionie. Duże zaangażowanie piłkarzy, szybkie akcje, piękne bramki i czerwone kartki dodały pikanterii temu widowisku. Początek spotkania to tradycyjne badanie sił. Pierwszy celny strzał na bramkę Mariusza Rzepeckiego oddał efektownym, ale lekkim strzałem zawodnik gości. W 9 minucie przed szansą bramkową stanął Tomasz Kubicki, który wyprzedził wychodzącego do piłki Kamila Biecke, jednak przelobował zarówno bramkarza, jak i bramkę. W 15 minucie kibiców i piłkarzy w osłupienie wprawił sędzia Martynowicz. W środku pola Łukasz Moroza starł się z rywalem. Otrzymał kopnięcie w brzuch, odepchnął leżącego na sobie rywala i... dostał czerwoną kartkę. Na nic zdały się protesty i pomocnik Darzboru musiał opuścić boisko. Po meczu zostały mu ślady korków na brzuchu. Wydawało się, że wicelider z Pucka - wobec osłabienia gospodarzy - nie będzie miał problemów ze strzeleniem gola. Nic bardziej mylnego. Oprócz kilku strzałów w środek bramki piłkarze Zatoki praktycznie nie znaleźli się w polu karnym Rzepeckiego. Duża w tym zasługa duetu stoperów Kowalczyk-Fijołek, którzy nie raz i nie dwa ofiarnymi wślizgami zażegnywali niebezpieczeństwo. Darzbór tymczasem od czasu do czasu wyprowadzał kontrataki. W 31 minucie w środku pola "pociągnął" Zbigniew Węglowski, odegrał na skrzydło do Szymona Sidorowicza, który podaniem wzdłuż bramki szukał jeszcze Konrada Romańczyka. Piłkę wybili obrońcy, ale zrobili to na tyle niefortunnie, że ta ponownie trafiła pod nogi Sidorowicza. Prawy obrońca gospodarzy nie zastanawiał się długo i strzałem w długi róg zdobył niespodziewane prowadzenie. Zaskoczeni takim obrotem sprawy goście przejęli inicjatywę, ale ponownie jak wcześniej strzelali głównie w środek bramki. Pierwsze minuty drugiej połowy to zdecydowana dominacja Darzboru. W 46 minucie indywidualną akcję zaprezentował Romańczyk. Przedarł się w pole karne i niespodziewanie kropnął z rogu pola karnego. Lecąca dziwną parabolą piłka zatrzymała się jednak na poprzeczce. Chwilę później Romańczyk ponownie był w głównej roli. Po prostopadłym podaniu ruszył na bramkę, ale piłkę spod nóg wybił mu Krzysztof Komorowski. Z perspektywy trybun wydawało się, że interwencja była czysta. Sędzia Martynowicz, pomny wydarzeń z pierwszej połowy, chciał chyba odkupić swój błąd i karząc Komorowskiego czerwoną kartką wyrównał siły. W 50 minucie z rzutu wolnego celnie uderzał Artur Kowalczyk. Biecke wybił piłkę przed siebie i zdołał obronić także dobitkę Węglowskiego. 7 minut później fantastyczną akcję przeprowadził Kubicki. Na pełnej szybkości wyprzedził kilku obrońców, znalazł się między stoperami gości i będąc "w kleszczach" z chirurgiczną precyzją oddał strzał w okienko. Piłkarze wicelidera nie mieli już nic do stracenia i rzucili się do huraganowych ataków. Darzborowcy umiejętnie się bronili i nie było żadnej "obrony Częstochowy". W 70 minucie strzał nożycami napastnika gości otarł się o poprzeczkę. Później pewnie bronił dobrze dysponowany tego dnia Rzepecki. Samego siebie przeszedł w 85 minucie, gdy obronił zarówno uderzenie z dystansu jak i dobitkę. Gospodarze kilkukrotnie kontratakowali, ale wynik nie uległ zmianie. Najbliżej szczęścia był Węglowski, jednak jego strzał z 5 metrów obronił Biecke. www.darzbor.yoyo.pl relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|