Szczęśliwy remis Portowców
Pierwsze domowe spotkanie w nowym sezonie nie będzie długo wspominane przez kibiców Pogoni Szczecin. Portowcy będąc wyraźnym faworytem meczu, tylko zremisowali z Wisłą Kraków - 2:2. Podopieczni Kosty Runjacia mocno dziś rozczarowali swoją postawą, choć pod koniec pojedynku uśmiechnęło się do nich szczęście i udało się im w ostatniej akcji wywalczyć punkt. Fani szczecińskiej drużyny nie mogą być zadowoleni z dzisiejszego stylu gry oraz sposobu rozgrywania akcji. Piłkarze ze Szczecina grali dziś zbyt wolno, zbyt czytelnie, zbyt bojaźliwie. Przede wszystkim rzucała się w oczy zła forma fizyczna piłkarzy z Grodu Gryfa. Należy jednak docenić walkę do samego końca oraz szanować osiągnięty rezultat.
Wisła wyśmienicie rozpoczęła spotkanie, bo już w 3. minucie wyszli prowadzenie. Maciej Sadlok zagrał prostopadle w pole karne gospodarzy, a nie pilnowany przez obrońców Jean Carlos Silva klatką piersiową idealnie przyjął piłkę i ekwilibrystycznym uderzeniem z woleja umieścił ją w siatce (0:1). Goście nie dzierżyli długo przewagi, gdyż 5 minut później po składnej akcji Portowców niefortunną interwencję zaliczył Lukas Klemenz - próbował przeciąć płaskie zagranie po ziemi i wpakował futbolówkę do swojej bramki (1:1).
Pogoń starała się potem cierpliwie budować ataki, lecz nie przynosiło to zamierzonych rezultatów. Krakowianie nastawieni byli na grę z kontrataku i w 33. minucie po stracie Kamila Drygasa dogodną szansę miał strzelec pierwszego gola - Jean Carlos - lecz nieczysto trafił w futbolówkę, a strzał okazał się niecelny. Podopiecznym Kosty Runjaicia brakowało szybszego tempa w rozegraniu akcji. Na rozmontowanie głęboko ustawionej defensywy Wisły potrzebny był element zaskoczenia. Niestety, na niekorzyść kibiców zgromadzonych stadionie brakowało niekonwencjonalnych rozwiązań w ofensywie.
Tuż po gwizdku wznawiającym pojedynek Wiślacy mieli okazję, by ponownie wyjść na prowadzenie. Dość mocno zakotłowało w polu karnym Portowców, ale skuteczną interwencją Damian Dąbrowski oddalił zagrożenie. Na Pogoń podziałało to pobudzająco, gdyż za moment Michał Kucharczyk minął na zamach jednego z defensorów Wisły, lecz jego mocne uderzenie sparował do boku dobrze ustawiony bramkarz gości - Mateusz Lis. Następnie bliski szczęścia był Kacper Smoliński. Piłka po jego uderzeniu głową przeszła tuż obok słupka. Gdy wydawało się, że szczecinianie ucieszą publikę, to drużyna spod Wawelu w 56. minucie strzeliła drugą bramkę. Goście szybko i z pomysłem wyprowadzili atak. Najpierw Yaw Yeboah zagrał długą przekątną piłkę do Stefan Savicia, a pomocnik z Czarnogóry sprytnie podał w pole karne do Victora Moya „Chuca”, który z zimną krwią udanie zwieńczył całą akcję (1:2). Obrońcy Pogoni kolejny raz ułatwili skuteczną finalizację ataku, gdyż ponownie zostawili zbyt dużo wolnej przestrzeni zawodnikowi z Krakowa. Wisła mogła kilka minut później całkowicie odebrać Portowcom nadzieję na zwycięstwo. Fatos Beciraj znalazł się w sytuacji sam na sam z Dante Stipicą, jednak nie był nawet w stanie oddać uderzenia w światło bramki. Trener Runjaić wykorzystał wszystkie 5 zmian. Miało dać to potrzebny impuls, nadać lepszy rytm gry. Zmiennicy nie odmienili oblicza spotkania. Pogoń pisząc przenośnie, biła głową w mur. Wprawdzie wprowadzony na plac gry Adrian Benedyczak miał szansę na to, by wyrównać stan meczu, ale jego strzał okazał się bardzo niecelny. W ostatniej akcji - w 4. minucie doliczonego czasu gry - udało się Pogoni uniknąć gorzkiej porażki. Rzut rożny egzekwował Damian Dąbrowski, a do piłki najwyżej wyskoczył Konstantin Triatafyllopoulos i umieścił ja siatce. Na trybunach i na ławce trenerskiej radość była ogromna. Trzeba jednak napisać otwarcie - była to łyżka miodu w beczce dzięgciu (2:2).
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: yodastars |
|