Dąb przegrywa w Czaplinku
Brakuje słów, by opisać to, co zakończyło się w sobotni wieczór około godziny 18:00. Dąb, mimo iż przeważał praktycznie przez całe 90 minut i miał wyraźną przewagę w każdym elemencie gry, od pierwszej do ostatniej minuty ostatecznie przegrał na własne życzenie w meczu wyjazdowym 1:2 z outsiderem, jakim jest Lech Czaplinek. Bramkę dla Biało-Zielonych zdobył z rzutu karnego w 78 minucie Łukasz Dłubis. Tym samym podopieczni Zenona Burzawy nie wykorzystali szansy, jaka nadarzyła się po remisie Błękitnych w Barlinku.
Dąb przegrał niespodziewanie. Mało tego: przegrał w takim momencie, kiedy wszyscy zaczynali wierzyć, że sukces na IV-ligowych boiskach jest naprawdę możliwy. Po zwycięstwie na trudnym terenie w Goleniowie i gładkim odprawieniu aspirującego do miejsca w czołowej szóstce Gryfa wydawało się, że Biało-Zieloni łapią rytm gry, który pozwoli im na dalszą walkę z czołówką ligi. Tymczasem zanim zdążyliśmy spojrzeć w górę już zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. I to boleśnie... Skarcił nas zespół, który do tej pory wygrał zaledwie 3 razy, zdobył 2 razy mniej bramek niż podopieczni Zenona Burzawy i stracił ich ponad trzykrotnie więcej... Skąd wzięła się taka metamorfoza (w negatywnym tego słowa znaczeniu) zespołu, którego do niedawna obawiali się wszyscy (i jeszcze pewnie się obawiają, bo jedna porażka nie spowoduje, że stracimy respekt)? Czy rzeczywiście dębnowscy kibice odgrywają aż tak wielką rolę, że bez nich Biało-Zieloni nie mogą sobie poradzić (na 3 z 4 przegranych meczów nie było przyjezdnych kibiców)? O samym meczu nie ma co szczegółowo pisać, bo był jaki był. Byliśmy dłużej w posiadaniu piłki i oddaliśmy więcej strzałów, ale to nie są skoki narciarskie - tutaj punktów za styl nie dają. Mieliśmy lepszych zawodników, jednak każdy, nawet małolat wie, że nazwiska nie grają. Dostaliśmy łomot i trzeba to powiedzieć wprost. Może różnica bramkowa jest najmniejsza, jaka może być przy porażce, ale nie o to tu chodzi, bo przecież czy się przegra 1 czy 5 golami to i tak nie ma znaczenia, bo punktów i jedni i drudzy dostaną tyle samo. Sama porażka z outsiderem ligi jest tragedią i teraz wiele zależy od sztabu szkoleniowego czy zdoła podnieść morale drużyny po takim meczu. Wszyscy wiedzieli, że wiosna będzie trudniejsza od jesieni, a to ze względu na liczbę meczów, które Dąb zagra poza własnym boiskiem. I właśnie z tego powodu takie mecze jak ten sobotni trzeba wygrywać, bo jak nie z czerwoną latarnią, to z kim na wyjazdach chcemy zdobywać te jakże cenne punkty? Nie od dziś krąży pogłoska, że najważniejsze oczka zdobywa się z najsłabszymi... Ale nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem. Nie udało się ze słabeuszem, to trzeba odbić to sobie z kimś silniejszym. Szansa już w przyszłym tygodniu, w Przecławiu... Dąb: Wyka - Witkowski, Całko, Sanecki - Dudek, Swędra, Niparko, Majchrzak (Wachowski), Jarecki (Osowski) - Dłubis, Majewski (Chojnacki) www.dabdebno.pl relacjďż˝ dodaďż˝: WiernyKibic17 |
|