Lider jest tylko jeden...
Osadnik - Woda, mecz uznawany za hit rundy. Na to spotkanie czekali wszyscy od dawna. Myślibórz chciał się zrewanżować za porażkę w Rzecku 3:0 (bramki strzelali: Piszcz x2 i Szczepański Zbigniew). O 17.14 zabrzmiał pierwszy gwizdek i rozpoczęło się spotkanie, które praktycznie przesądziło o tym, kto na koniec sezonu będzie na szczycie tabeli. Pierwsze minuty to walka w środku pola i typowe "piłkarskie szachy" w tym okresie mecz był wyrównany - raz jedna, raz druga drużyna próbowała przełamać obronę przeciwnika jednak bez powodzenia. Pierwszą ciekawą akcję przeprowadzili goście w 26 minucie. Strzału głową próbował Milikowski, ale na swoim miejscu był bramkarz gospodarzy. Cztery minuty później nastąpiła przełomowa chwila. Z boiska "wyleciał" zawodnik Osadnika - Artur Sobczyk, który obejrzał najpierw żółtą, za chwilę kolejną żółtą a w efekcie czerwoną kartkę za ubliżanie i atak na arbitra głównego spotkania, po niepodyktowaniu przez niego rzutu karnego. Od tego momentu tylko jeden zespół grał w piłkę - zespół gości, zawodnicy Osadnika skupili się na lamentowaniu a nie na graniu. 41 minuta. Kontra gości, piłkarze Wody wychodzą z przewagą 3 na 2. Piszcz zagrywa do Milikowskiego, ten "skręca" obrońce i wykłada piłkę do Grzelaka, który zamiast dać prowadzenie swoim kolegom, przenosi piłkę nad bramką. Czego nie zrobił Grzelak, zrobił Wojciechowski. W 43 minucie po przyjęciu piłki, wpadł w pole karne i uderzył po długim rogu. 1:0 dla Wody. Ta bramka uradowała juniorów Wody, którzy kibicowali swoim starszym kolegom. Właśnie w tym momencie w kierunku sektora gości poleciała petarda, uderzając jednego z kibiców w głowę. Przez ten incydent dwóch juniorów Wody znalazło się w szpitalu: jeden ma poparzoną głowę, a drugi nie słyszy na jedno ucho. To świadczy tylko o kulturze miejscowych "ultrasów", którzy przez niemal cały mecz skupiali się na wszystkim innym, zamiast dopingować swoją drużynę. Takie zachowanie zostało pokarane w 44 minucie przez Piszcza, który po podaniu od Milikowskiego podwyższył wynik meczu na 0:2. Druga połowa to dalsza dominacja Wody i w 55 minucie było już po meczu. Po dośrodkowaniu Piszcza, Milikowski strzałem głową pokonał rywala. Po wyniku można się było zastanawiać jakim cudem Osadnik jest wiceliderem. Po zdobyciu trzeciego gola Woda uspokoiła grę. W 76 minucie mogło być 0:4. Milikowski, Więcek i całą akcję kończył wprowadzony przed chwilą Osajda, ale na stanowisku był bramkarz Osadnika. W 85 minucie Woda zadała ostateczny cios. Znowu w rolach głównych wystąpili Osajda i Milikowski. Podawał ten pierwszy, a kończył ten drugi. Woda wygrała zasłużenie, będąc drużyną bardziej ambitna, waleczną i konsekwentną. Z porażką nie mogli pogodzić się miejscowi "kibice", którzy widać naoglądali się za dużo TV i w schowanych twarzach w szalikach i kapturach grozili sędziom i przyjezdnym, jednak ze swoich obowiązków wywiązała się ochrona na spółkę z policją i strażą miejską. Całość wydarzeń świetnie opisuje fakt, że zespół Wody opuszczał stadion w Myśliborzu w towarzystwie konwoju jednostek policji. Nic nie zmienia faktu, że lider jest tylko jeden! jarzyna90/paulinus relacjďż˝ dodaďż˝: jarzyna90 |
|