Emocje w Szczecinie. Pogoń Baltica wciąż liczy się w grze o medal
Początek zawodów w Szczecinie przeciwko Metraco Zagłębiu Lubin był dla szczypiornistek Pogoni Baltica Szczecin niesamowity. Wicemistrzynie Polski po 7. minutach prowadziły już 5:0. Miedziowe mogły sobie w tym momencie przypomnieć kilka innych spotkań, kiedy tak właśnie się dla nich zaczynało i po których nie schodziły z parkietu jako zwycięskie. Tym razem jednak do 50. minuty było inaczej.
Adrianna Płaczek po raz kolejny udowodniła, ile znaczy dla drużyny Pogoni Baltica Szczecin. Gdyby nie ona, podopieczne Adriana Struzika mogłyby zapomnieć o komplecie punktów w tych zawodach. Nie tylko bramkarka pokazała klasę. Świetny występ zaliczyła także Walentyna Blażewić. Jej początek w Grodzie Gryfa był bardzo nieudany, ale teraz Chorwatka daje z siebie tylko to, co najlepsze.
Miedziowe postanowiły zaskoczyć swoje rywalki. Trzeba oddać, że taktyka jaką zastosowały przyjezdne zadziała znakomicie, ale nie przez pierwsze siedem minut gry. Wówczas tablica świetlna wskazała stan 5:0. Trudno było przypuszczać, że do przerwy po tak kapitalnym początku szczecinianki będą schodziły ze stratą bramkową. Taki koszmar miał jednak miejsce. Wicemistrzynie Polski raz po raz oddawały piłkę swoim rywalkom, a te choć trochę im to zajęło, zaczęły gonić wynik meczu. Zrobiły to wreszcie na tyle skutecznie, że w 22. minucie po pięknym rzucie w wykonaniu Karoliny Semeniuk było po 8. Między 18. a 27. minutą miejscowe ani razu nie znalazły sposobu na Monikę Wąż czy jej imienniczkę Maliczkiewicz. I mecz im uciekał. Do przerwy rezultat na 11:10 dla ekipy z Dolnego Śląska ustaliła Kinga Grzyb. Po zmianie stron defensywa lubinianek wciąż była bardzo dobra, ale tym razem gospodynie już nieco lepiej sobie z nią radziły. Mniej było prostych strat, choć czasami aż serce kłuło, kiedy się to oglądało. Przyszła jednak 50. minuta i nastąpił nieoczekiwany zwrot. Goście wyraźnie opadały z sił. Prowadziły jednak 18:16. Były bliżej sukcesu. Ciężar i odpowiedzialność za mecz wzięła na siebie Walentyna Blażewić. Jak nie sama znajdowała drogę do bramki, to szukała ją piłka. Trafiła aż trzykrotnie z rzędu. Wynik zmienił się na 21:19. Przerwa na życzenie Karkut nic nie dała. Pilnowanie każda swoją także. Kiedy na karnego poszła i wykorzystała właśnie Blażewić, było pewne, że dwa punkty zostaną w Szczecinie.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|