Koniec dobrej passy
Konno lub pieszo na miecze albo topory - wyzywam każdego kto zaprzeczy twierdzeniu, że Sława traci najgłupsze bramki w tej grupie. Tak było i tym razem kiedy to po podaniu pomocnika gości gospodarze zdobyli pierwszego gola. Konia z rzędem jednak temu kto spodziewał się takiego wyniku, bo i on nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Mecz był bowiem wyrównany, zawodnicy obu drużyn grali tzw. "dzidę" czyli proste dalekie podania co można zrozumieć ponieważ stan murawy nie pozwalał na eksponowanie technicznych umiejętności piłkarzy:).
W drugiej połowie goście byli bliscy wyrównania. Strzał Szopińskiego z kilku metrów jakimś cudem został obroniony przez bramkarza Korony. Na kwadrans przed końcem spotkania zawodnicy Sławy postanowili postawić wszystko na jedną kartę. Do ataku ruszyły wszystkie formacje. Można było odnieść wrażenie, że to nie spotkanie A klasowych drużyn, a bitwa pod Wiedniem co najmniej. Wśród kurzawy niczym husaria szarżowała do przodu formacja obrony Sławy. Efekt - kontra gospodarzy i 2:0. Takie nieroztropne rajdy i pasywna postawa bramkarza Sławęcina przyczyniły się do utraty kolejnych bramek. Skończyło się fatalnie. Cieszyć się należy z tego, że nasi pradziadowie nie atakowali z tak mizernym efektem Turków pod wspomnianym Wiedniem, bo z pewnością to przepis na kebab, a nie bigos znalazłby się w "Panu Tadeuszu". relacjďż˝ dodaďż˝: arnold |
|