CSV pokazało pazur
Potyczka pretendentów do mistrzowskiego tytułu z przedostatnią ekipą I ligi nie mogła przynieść wielkich emocji. Tak przynajmniej sądzono przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jak się jednak okazało słabo spisujacy się w tym sezonie CSV stoczył momentami nawet bardzo wyrównany bój z pewnymi siebie zawodnikami Poczty Enterprise.
Nadzwyczaj dobrą dyspozycję gospodarze zaprezewntowali już w piewszym secie pojedynku, kiedy od początku znakomicie zatrzymywali atakujących Poczty szczelnym blokiem. Dopóki w punktach było na remis, niewielu wierzyło w ostateczny sukces CSV w tej partii. Gospodarze za to wierzyli i nie zamierzali odpuszczać. Poza wspomnianą grą blokiem dobrze spisywali się w obronie, m.in. za sprawą libero a jednocześnie znanego arbitra SALPS - Andrzeja Jackiewicza. Tymi sposobami kandydaci do spadku wyszli nawet na kilkupunktowe, pewne prowadzenie, którego oddać już nie zamierzali. Zadanie gospodarzom ułatwiali siatkarze Poczty Enterprise notorycznie popełniając błędy w przyjęciu. Pierwsze poważne spięcie na lini zawodnicy - sędzia miało miejsce przy stanie 15:11, kiedy po ofiarnej i skutecznej obronie kilku graczy gości, zawodnicy CSV reklamowali dotnięcie piłką siatki... ale od kosza, zawieszonego na bocznej ścianie hali. Arbiter po wysłuchaniu obu stron oraz kilku chwilach namysłu zdecydował się na powtórzenie akcji. Obraz gry nie zmienił się do czasu, gdy dwukrotnie o przerwę poprosili goście. Mimo wciąż aktywnego bloku CSV, w którym brylował głównie najwyższy na boisku - Rafał Kosiacki, Poczta w końcu zbliżyła się do rywali tuż przy końcu seta. Atakmi z lewa i prawa popisywać zaczął się niezawodny w ekipie gości Marek Sochacki. Bardziej zdecydowana gra w ataku przyniosła w końcu remis kolejno po 24, 25 i 26. Ostateczny cios w tej partii zadali jednak gospodarze i zasłużenie wygrali do 26. Druga odsłona meczu zaczęła się fatalnie dla CSV, którego siatkarze już po stracie kilku z rzędu punktów na początku poprosili o czas. Zmiany w jakości gry gospodarzy nie doczekaliśmy się jednak. Popełniane błędy w każdym elemencie gry, poczynając od przyjęcia, sprzyjały gościom i to oni szybko wyszli na miażdzące prowadzenie. Seta bezapelacyjnie wygrała Poczta do 9, przywracając wiarę w swoje niemałe przecież umiejętności. Po tak słabym secie trudno było spodziewać się fajerwerków w wykonaniu CSV w dalszej części gry. Ku zdziwieniu Poczty, gospodarze od początku rzucili się na rywali i zdobyli dwa pierwsze oczka za sprawą bloku a następnie udanej kiwki w środek boiska Kosiackiego. Niezła zagrywka i powrót do efektywnej gry na siatce spowodowały wyjście na kilkupunktowe prowadzenie CSV, co wyraźnie niepokoiło zawodników gości. Dobra passa nie trwała jednak wiecznie. Po asie serwisowym Roberta Węglarka oraz kilku piorunujących atakach Krzysztofa Połboka zarówno z lewej jak i prawej flanki, lewą jak i prawą ręką, to goście prześcignęli rywali. Od tego momentu gra była bardzo wyrównana z niewielkimi przewagami w obydwie strony. Pod koniec zaimponował w końcu blok gości a seta na korzyść Poczty zakończył efektownym atakiem z drugiej lini - Marcin Fiedorowicz. Kolejną partię udanie zaczęli gospodarze zdobywając 3 punkty po niezłej zagrywce. Enterprise nie mogło sobie jednak pozwolić na stratę punktów w tym meczu i szybko siatkarze rzucili się do odrobienia niewielkiej jeszcze przewagi rywali. CSV los jednak nie sprzyjał i drużyna była zmuszona walczyć w secie bez kontuzjowanego Kosiackiego, którego pod siatką musiał zastąpić wiele niższy libero. Spodziewanie taka sytuacja nic dobrego gospodarzom nie przyniosła. Poczta rozegrała się na dobre coraz częściej uruchamiając środek w osobie Bartosza Druli. Blok gospodarzy przestał istnieć, co bezlitośnie wykorzystywali dokładnie wszyscy atakujący gości. Seta i mecz na swoją korzyść rozstrzygnęła Poczta. Spotkanie przyniosło niespodziewane emocje dzięki dobrej grze i ambitnej postawie CSV. Szczególnie w pierwszym i trzecim secie trudno było uwierzyć, że gospodarze zajmują dopiero przedostatnią lokatę w ligowej klasyfikacji. Poczta za to przez znaczną część meczu nie przypominała drużyny walczącej o mistrzostwo. Kierownik i rozgrywający gości w jednej osobie skwitował poczynania dryżyny następująco: - Zawsze jak gramy z dołami to idzie nam źle a często tracimy punkty. Taka sytuacja powtarza się każdego roku. Dobrze mówiłem, że teraz czekają nas najcięższe mecze. własne relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|