Kotwa górą
Do pojedynku dwóch beniaminków doszło w Kołobrzegu w sobotę (15 października). Miał to być niejako rewanż Kotwicy za porażki, jakie poniosła ona z AZS AGH Kraków w rozgrywkach drugiej ligi, w poprzednim sezonie. Wtedy, dzięki półfinałowemu zwycięstwu, akademicy szybciej zapewnili sobie awans. W sobotnie zawody trochę lepiej weszli krakusy.
Pierwszą kwartę, bardzo wyrównaną, wygrali jednym punktem. Druga, podobna w przebiegu, jednak trzema dla gospodarzy. Żaden z zespołów nie miał zamiaru odpuścić. Miejscowi o dwadzieścia procent mieli lepszą skuteczność rzutów (48 proc., AZS 28), ale popełniali więcej błędów (15 strat, przy 7 AZS-u).
O wyniku meczu mogły zadecydować drobne niuanse, z czego zdawali sobie sprawę gracze obu drużyn. Dość nerwowo, do końca zresztą meczu, rozgrywane były akcje z obu stron. W pierwszej połowie prowadzenie zmieniało się siedem razy i osiem razy był remis (w meczu 11 remisów i 9 zmian prowadzenia), przy czym krakowianie prowadzili prawie trzynaście minut. Dopiero seria siedmiu punktów w końcówce tej części, pozwoliła miejscowym spokojniej zejść do szatni.
Po przerwie „Czarodzieje z wydm” zaczęli odprawiać swoje czary. Kilka kolejnych akcji ofensywnych okraszonych pokazowymi asystami A. Sulińskiego, wzmocnionych doskonałym „dzieleniem się” piłką całego zespołu (w trzeciej kwarcie 10 zapisanych asyst), przyniosło kolejne serie punktowe a podpartych momentami wspaniałej obrony, doprowadziło dwukrotnie do czternastopunktowej przewagi. Był to najlepszy okres gry kołobrzeżan i najładniejszy pokaz basketu. Później jednak zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Trener AZS-u korzystając z większej ilości graczy, częściej wprowadzał zmiany, mające w końcówce odnieść skutek. Tak też się stało. Goście dorzucili kilka punktów i trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 59 : 50. Czwarta kwarta, to pogoń przyjezdnych za wynikiem, co doprowadziło ich zresztą, w jej szóstej minucie, do dwupunktowej przewagi. Trzy minuty przed zakończeniem ponownie wyszli oni na prowadzenie. Koniec jednak należał do Kotwicy. Trochę ponad sto sekund przed zakończeniem Artur Włodarczyk najpierw trafił z wyskoku „za dwa”, faulowany trzydzieści sekund później; dwukrotnie rzucił wolne, po czym sfaulował T.Zycha, który trafił tylko raz, a po kilkudziesięciu sekundach popełnił faul na Arturze. Jeden wolny zaliczony i 12 sekund przed syreną dwa oczka przewagi nad AGH. Jeszcze tylko dwa, przerywające grę, faule i … wielka radość na środku parkietu całego kołobrzeskiego zespołu. Mecz niezwykle zacięty i zarazem wyrównany. Kotwica miała przewagę skuteczności (49/ do 39 procent AZS-u), ale i niestety błędów (straty 22/15). Wyrównana gra pod koszem przyniosła korzyści obu zespołom (Kotwica /AZS) 38/36, podobnie było z punktami drugiej szansy 12/15, po szybkim ataku 13/9, po stratach 11/18, natomiast zdecydowanie przegrała nasza „ławka”; punkty zmienników 9/36. Kotwica Kołobrzeg - AZS AGH Kraków 73:71 (13:14, 19:16, 27:20, 14:21) Kotwica : A.Suliński 19 (4x3, 4 zb., 6 as., 3 przechw.), P.Pawłowski 16 (1x3, 8 zb., 2 as.), Ł.Bodych 12 (9 zb.), P>Przyborowski 12 (1x3, 2 zb.), A.Włodarczyk 5 (3 zb., 3 as., 2 przechw.), K.Hanke 5 (1x3, 3 zb.), D.Mieczkowski 4 (3 zb., 2 as.), D.Neumann 0, A.Małetko, M.Strzelecki, G.Dobriański, K.Rduch AZS AGH : B.Wróbel 16 (2x3), T.Zych 13 (7 zb., 4 as., 3 przechw.), K.Sulima 11 (3x3), J.Krawczyk 8 (2x3), M.Maj 7 (9 zb.), I.Wasyl 7, M.Szumełda 4, M.Borówka 2, B.Podworski 2, D.Kalinowski 1, J.Pawlak 0, R.Zgłobicki Zwycięstwo nie przyszło łatwo. Okupione zostało bólem i skurczami mięśni zawodników. Trudno się gra przy rotacji tylko ośmiu osób. Kłopotów Kotwicy więc, ciąg dalszy… Zagrał już, co prawda, kapitan drużyny Dawid Mieczkowski, u którego wyraźnie widać, jaki wpływ miała absencja treningowa, lecz ubył kontuzjowany Maciek Strzelecki. Nadto Kamil Rduch nadal nie jest w pełni sprawny, co przy dość krótkiej liście zespołu, zmusza do określonej taktyki i zachowań. Na szczęście doskonała postawa (nie po raz pierwszy) Łukasza Bodycha, który otarł się w zawodach o double-double, sekundującymi mu z dobrym efektem (także kolejny już raz) Pawłem Pawłowskim i trzymającym wynik, szczególnie w pierwszej połowie meczu, Patrykiem Przyborowskim pomogły w sukcesie. Słów parę jeszcze o sile napędowej drużyny, obecnym niekwestionowanym jej liderze; Adrianie Sulińskim. Adrian nie dość, że kreuje grę „Kotwy”, to zdobywa również wiele punktów, dzięki czemu usadowił się wysoko w PZKosz-owskich statystykach, gdzie jest w czołówce rzutów „za trzy” (1 miejsce), asyst (2), zdobytych punktów (4), rzutów wolnych (5), przechwytów (7), a zapewne ostatniego słowa jeszcze nie powiedział. Po czterech kolejkach Kotwica zajmuje czwartą pozycję (pierwsza liga), a kolejny mecz rozegra 19 października, o godz. 18.00 w Kołobrzegu, z Biofarmem Basket Poznań. Jeśli wygra, będzie nadal wysoko, a może… wyżej? Zespół dziękuje za dotychczasowe wsparcie i doping oraz prosi o jeszcze! O jeszcze, już w środę! Do zobaczenia więc niedługo w Milenium!
�r�d�o: informacja prasowa
relacjďż˝ dodaďż˝: Kawaler |
|