Charakterna Spójnia przegrała w hicie
Piętnaście a potem jedenaście oczek straty musieli odrabiać koszykarze Spójni Stargard w meczu na szczycie pierwszej ligi koszykarzy. Biało-bordowi sprostali zadaniu w Łańcucie i w końcówce regulaminowego czasu prowadzili, jednak za sprawą ex-stargardzianina Jerzego Koszuty Sokół Łańcut doprowadził do dogrywki. Choć w niej na początku lepsi byli przyjezdni, to jednak osłabieni brakiem dobrze spisujących się Raczyńskiego i Pytysia goście ostatecznie ulgi 70:73. Ta pierwsza w sezonie porażka kosztowała ich fotel lidera.
Podopieczni Krzysztofa Koziorowicza udali się na Podkarpacie osłabieni brakiem chorego Wojciecha Frasia. W szeregach gospodarzy nie było Alana Czujkowskiego, ale jego nieobecność aż tak nie wpłynęła na grę miejscowych, którzy doskonale weszli w spotkanie. Łańcucianie rozpoczęli od prowadzenia 11:0 i 18:3. Sześć oczek w tym fragmencie gry a osiem w pierwszej kwarcie zdobył popularny na Pomorzu Zachodnim 'Jerry', który teraz punkty zdobywa dla Sokoła.
Goście nie podawali się. Za sprawą Marcina Dymały (11 pkt.) odrobili sporą część strat i pierwszą ćwiartkę przegrali 'tylko' 16:20. Druga kwarta była o wiele bardziej wyrównana, ze wskazaniem na przyjezdnych. Swoje kolejne punkty zdobył Dymała. Pewne wejście zanotował Paweł Śpica, ale najbardziej uaktywnił Karol Pytyś, który przed przerwą zdobył dziesięć punktów z rzędu. Po zmianie stron problemy Spójni powróciły. Goście druga połowę zaczęli niemal tak samo jak pierwszą. Nim się obejrzeli przed decydującą odsłoną mięli jedenaście oczek straty. Podopieczni Krzysztofa Koziorowicza przyzwyczaili już nas, że czwarte kwarty należą do nich. Tak samo było i tym razem. Za sprawą Pytysia i Raczyńskiego nie tylko odrobili straty a także minimalnie prowadzili. W końcowych minutach Spójnia postawiła wszystko na jedną kartę. Faule taktyczne Macieja Raczyńskiego i Karola Pytysia spowodowały, że przedwcześnie musieli zakończyć zawody. Na sekundy przed końcem goście prowadzili 63:61. Jednak przypomniał o sobie 'Jerry', który doprowadził do dogrywki. Szanse zapobiec jej a później także doprowadzić do drugiej miał jeszcze Dymała, ale w obu przypadkach nie udało się. Goście lepiej rozpoczęli dodatkowe pięć minut gry. Po trafieniach Huberta Pabiana i Damiana Janiaka wyszli nawet na pięciopunktowe prowadzenie. Obaj jednak mieli spore problemy w tym meczu. Wystawione na nich zasieki przez gospodarzy spowodowały, że kończyli zawody ze skutecznością 3/9 i 3/11 i mniejszym niż zwykle dorobkiem punktowym. Później jednak brak Frasia, Pytysia i Raczyńskiego dawał się co raz bardziej we znaki. Gospodarze w sumie rzutami wolnymi odrobili straty i wyszli na prowadzenie. Gdy jeszcze wypadł z rotacji Paweł Bodych alternatywy Spójni znacznie się zmniejszyły. Ostatecznie goście przegrali 70:73 i licznie nagromadzona publiczność, która zagrzewała swoich ulubieńców mogła triumfować. Sokół Łańcut - Spójnia Stargard 73:70 (20:16, 16:19, 18:8, 9:20, dogr. 10:7) Sokół: Klima 19 (9 zb., 2 blk., 4 str.), Szymański 19 (4x3), Koszuta 12, Czerwonka 10 (9 zb.), Sroka 7, Kulikowski 4 (5 as.), Krajniewski 2 (6 zb.), Zywert 0 Spójnia: Dymała 20 (7 zb., 5 str.), Pytyś 16 (8 zb/), Raczyński 10, Pabian 8 (7 zb.), Janiak 7 (8 zb., 6 as.), Śpica 7, Bodych 2, Lewandowski 0
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pszczolek |
|