Wiosenne przesilenie
Natura z nawiązka oddała to co zabrała kibicom i piłkarzom dwa tygodnie temu podczas meczu z Radomiakiem. Dla niektórych był to jednak bardzo złudny prezent, bo stwarzający pozory bezpieczeństwa boiskowego, przyciągający myśli do uroków życia pomeczowego, podczas gdy meczowe tu i teraz odchodząc na dalszy plan musiało doprowadzić do bolesnego rozczarowania. Ułuda zielonego trawnika wyparła z głów piłkarzy Błękitnych rzeczywistość zroszonej potem murawy boiska przy ulicy Ceglanej.
W efekcie gospodarze ulegli gładko rywalom z dolnych rejonów tabeli 0 - 2. Jedną z przyczyn porażki była niezwykła desperacja przyjezdnych walczących o każdy punkt jak ryba o tlen. W przeciwieństwie do Rozwoju, Błękitni na chwilę obecną byt mają zapewniony, a i miejsce w środkowej strefie niezagrożone, a co za tym idzie czynnik motywacyjny gości względem gospodarzy był bez porównania wyższy, co przy wyrównanych umiejętnościach czysto piłkarskich wszystkich drugoligowych teamów okazało się być rozstrzygające o takim a nie innym przebiegu spotkania.
Przed meczem
Błękitni po dotkliwych osłabieniach w meczu z Puszczą, na pojedynek z Rozwojem wyszli w składzie zdecydowanie bardziej optymalnym. O ile na prawą obronę wrócił Szymusik, a na środek obrony kapitan Liśkiewicz, to kolejną dotkliwą absencją okazała się strata Lisowskiego. „Dziurę” po nim łatał cofnięty bardziej niż zazwyczaj Skórecki, tworząc wespół z Wojtasiakiem dwójkę środkowych z przebiegu gry jednakowo cofniętych, pomocników. Z trójki graczy centralnych najwyżej grający Brzęczek chętnie schodził do rozegrania do niżej ustawionych kolegów, choć prawdę mówiąc współpraca trójki nie wyglądała za dobrze. Rozwój bez kontuzjowanego młodzieżowca Tabisia, którego na prawej pomocy zastąpił inny młodzieżowiec - Kozłowski, a kolejny z reprezentantów młodego pokolenia Rutkowski zajął miejsce w wyjściowym składzie pod najwyżej grającym, już byłym młodzieżowcem, Kowalczykiem. Trenerowi Krawcowi ze składu wypadł jeden z podstawowych zawodników drugiej linii Szczepański, były zawodnik I-ligowej Sandecji Nowy Sącz, zastąpiony wspomnianym Rutkowskim. Istotną zmianę odnotowaliśmy w bramce katowiczan. Broniącego w tej rundzie Gocyka, po zarzucanych mu bramkach z dwóch ostatnich meczów, zastąpił 24-letni Soliński. I jeżeli charyzmę bramkarza można mierzyć intensywnością pokrzykiwań na kolegów z linii obrony, to z pewnością Soliński ma zadatki na lidera drużyny. Ze względów patriotyczno-lokalnych kibice uwagę swoją kierowali zapewne na graczy mających na koncie epizody w Pogoni Szczecin - Murawskiego, podstawowego w tym momencie stopera Rozwoju i Kozłowskiego, wytransferowanego już definitywnie do Katowic. W składzie przyjezdnych nie zabrakło również postaci związanych w latach swojej świetności z ekstraklasą. Czy to obrońca Czekaj, pamiętający długie lata w Wiśle Kraków, czy środkowy pomocnik, mózg drużyny i jej kapitan Fonfara, najlepsze lata spędzający w GKS-ie Bełchatów. Chaos Mecz przez całą I połowę był chaotycznym widowiskiem, bez sytuacji bramkowych stwarzanych z gry. Boiskowy chaos potęgował sędzia odgwizdując niezwykle drobiazgowo wyłapywane przewinienia, te faktyczne, ale i te znane tylko jemu. Gra przez to była rwana, szarpana, bez możliwości zawiązania jednej choćby składnej akcji. Gwizdki sędziego Załęskiego w irytujący sposób psuły widowisko i tak mizernej jakości. Wielość odgwizdywanych fauli prowadziła do rzutów wolnych, będących zarzewiem najgroźniejszych i jedynych sytuacji pod obiema bramkami. W Rozwoju etatowym wykonawcą stałych fragmentów gry był Sobotka specjalizujący się w piłkach bitych lewą nogą dochodzących do bramki. Po stronie Błękitnych prawonożny Fadecki tak podchodził do piłki, że ta niebezpiecznie lądowała w polu bramkowym na głowie Liśkiewicza, Gutowskiego lub była zbierana po interwencjach obrońców przed polem karnym przez Skóreckiego. SFG Stałe fragmenty to również rzuty rożne. Tu także monopol na ich wykonywanie miał Fadecki. Po jednym z czterech wykonywanych w I połowie ustawiony na krótkim słupku Szymusik główkował do siatki, lecz jak się primaprilisowo okazało od strony zewnętrznej. Rzuty wolne Sobotki też musiały robić wrażenie. Już w 13min dogrywał piłkę dochodzącą na głowę Kowalczyka, po którego uderzeniu Wróbel miał okazję zainterweniować po raz pierwszy. W 31min po kolejnym odgwizdanym przewinieniu piłka posłana przez Sobotkę na dobieg do Kozłowskiego minimalnie nie doszła do adresata, a że było to pole bramkowe, a obrońcy dawno za plecami więc zagrożenie było jak najbardziej realne. Aż dziwne, że zawodnik o tak ułożonej lewej nodze nie jest zawodnikiem podstawowego składu, oddając miejsce na lewej obronie Kowalskiemu. Również w tym meczu, mimo wydawałoby się satysfakcjonującej postawy został zmieniony przez swego konkurenta. Kontry Goręcej pod bramką Błękitnych robiło się po niekontrolowanych stratach piłki na połowie rywala. Cofający się do rozegrania Flis w 23min, czy próbujący niefrasobliwego dryblingu Gutowski w 39min - wszystkie te sprokurowane przez własną lekkomyślność błędy miały swoje konsekwencje w kontrach wyprowadzanych długim podaniem i po krótkim rozegraniu pomiędzy Rutkowskim i Kowalczykiem, ewentualnie Kozłowskim i Rutkowskim, ci drudzy kończyli akcje za każdym razem celnymi strzałami. W 42min po kolejnej stracie Flisa i dokładnym, posuwającym akcję zdecydowanie naprzód zagraniu Kozłowskiego do Rutkowskiego sytuację uratował Liśkiewicz, który jako jedyny z bloku obronnego nie wpatrywał się w arbitra bocznego w oczekiwaniu na sygnalizację spalonego. Rzuty wolne W międzyczasie kilka kolejnych rzutów wolnych poprzedzielanych rzutami rożnymi zapisali na swoje konto gospodarze. Próbował z najbliższej odległości Flis, wyblokowany w polu bramkowym, próbował również zza linii pola karnego po akcji zapoczątkowanej dryblingiem Wojtasiaka. W zamieszaniu po kolejnym rzucie wolnym Fadeckiego półleżąc piłkę do bramki próbował skierować Gutowski, próba ta już z założenia nie mogła przynieść rezultatów zważywszy, że w polu bramkowym znajdowała się cała drużyna gości i jeszcze Liśkiewicz do spółki z Szymusikiem. Rzut karny x1 Wyczyszczone, wręcz ogołocone gwizdkiem sędziego pole karne dostał niemal (bo jeszcze bramkarz) na wyłączne posiadanie Flis w 45min. Po akcji z lewej flanki Fadeckiego podaniu do Flisa na 16 metr, ten trafia w rękę blokującego strzał Murawskiego. Gdy wydawało się, że do piłki na 11 metr podejdzie etatowy wykonawca tego rodzaju stałych fragmentów Liśkiewicz, futbolówkę na wapnie ustawił Flis. No i strzelił, zbyt lekko, rosły Soliński nie miał problemów z odszyfrowaniem intencji strzelającego, co więcej wykorzystując dekoncentrację drużyny wykonującej, zainicjował kontratak. Kontratak, który trzeba było przełożyć na II połowę po zagraniu ręką przez Fonfarę. I połowa z minimalnym wskazaniem na gospodarzy. To oni stworzyli więcej sytuacji, choć jedynie po stałych fragmentach gry. Była okazja spuentować tą część meczu bramką do szatni, po zupełnie przypadkowej ręce Murawskiego i całkiem niezależnym od niego zagraniu ręką przez piłkę silnie uderzoną z najbliższej odległości. Dodatkowa kara indywidualna w tej sytuacji tym bardziej nie znajdowała uzasadnienia, ale jak wspomniano pan Załęski w dniu dzisiejszym wyznaczał odmienne standardy sędziowania. II połowa Drugą połowę goście zaczęli od mocnego uderzenia. Ponownie stały fragment gry, ponownie Sobotka, dośrodkowanie na długi słupek (tym razem piłka odchodząca) i ledwo, ledwo sięgnął ją głową Kozłowski. A że Wróbel nie stał na linii, ta dostojnym lobem przeleciała nad nim i bezsilnie wyciągniętymi rękami. Myślę, że nie trzeba w tym miejscu przytaczać starego piłkarskiego porzekadła o niewykorzystanych okazjach. I tym sposobem mecz po swojej myśli ułożyli goście, choć wszelkie atuty ku temu mieli przed kwadransem ich przeciwnicy. Dwie drugie połowy W drugiej połowie gra się dzieliła na dwa okresy do i po 72min. W pierwszej połowie drugiej połowy Błękitni (wreszcie) zaczęli stwarzać sobie sytuacje z gry. Próbował uderzać Fadecki i widać niestety było, że ze stojącej piłki bywa groźniejszy, w 54min Gutowski ponad bramką poprawiał po zablokowanym strzale Flisa. No i totalnie bezbarwny Skórecki pokazał się szerszej publiczności, nie doceniającej być może jego niedostrzegalnego dla niewprawionego oka kibica rzeźbienia w środku pola, strzałem nieznacznie obok słupka w 64min. Chociaż akurat tutaj wydawało się, że w lepszej sytuacji był Flis i lepiej było właśnie jemu piłkę powierzyć. Goście w tym okresie gry odpowiadali jedynie rzutami rożnymi, które były efektem kontr wyprowadzanych lewą flanką przez Marszalika z czyhającym pod bramką na podanie Rutkowskim, lecz umiejętnie odcinanym, czy to przez Więcka, czy Liśkiewicza. Zmiany Przed wspomnianą cezurą w postaci 72 minuty w obu drużynach na przedziale 60 - 69 min miała miejsce seria zmian. W przypadku Rozwoju nie wpłynęły one w ogóle na sposób ustawienia drużyny. W dalszym ciągu było to 4-4-1-1 z dwójką napastników Kowalczyk - Rutkowski (po zmianie Trąbka) grających jeden pod drugim wspomaganych przez wchodzących aktywnie w pole karne Kozłowskim (później Przęzakiem) i Marszalikiem. Wprowadzony Jaroszek za Płonkę wyraźnie mniej od swego poprzednika angażował się w akcje ofensywne, pilnując już w tym momencie wyniku i kontrolując do spółki ze znakomitym Fonfarą strefy środka pola. Trener Kapuściński natomiast wymienił zmęczonego i podłamanego Flisa na szpicy na Inczewskiego, grając cały mecz jednym napastnikiem. Próba ze Skóreckim pod nieobecność Lisowskiego ustawionego głębiej nie zdała egzaminu. Zdecydowanie lepiej w roli „szóstki” sprawdza się Wojtasiak. W II połowie Skórecki grał już wyżej, a po zmianach z 4-2-3-1 Błękitni przeszli do 4-1-4-1 jedynie z Wojtasiakiem za linią pomocników ofensywnych. Lecz i w tej konfiguracji: Czapłygin, Skórecki, Magnuski, Fadecki były zawodnik Olimpii Grudziądz był niewidoczny. Wciąż jego umiejętności pozostają więc zagadką, co przy słabej grze Brzęczka automatycznie budowało przewagę Fonfary z Płonką w tej strefie boiska i dodatkowo nie pomagało gospodarzom w konstruowaniu jakichkolwiek akcji. Rzut karny x2 Lecz to nie wymiany zawodników przyczyniły się do diametralnej zmiany obrazu gry. W 72min za pchnięcie w plecy Marszalika Liśkiewicz obejrzał żółtą kartkę, a Flis miał okazję zaobserwować jak „profesor” Fonfara wykonuje rzuty karne. Ten karny zabił mecz, przynajmniej z punktu widzenia gospodarzy. Z tego podflaczałego balona już do reszty zeszło powietrze, gra siadła i wiadomym się stało, że wynik nie ma prawa się zmienić. Obrazu II połowy nie zafałszują pełne determinacji interwencje Szymusika w polu karnym przeciwników. Nie poprawią widoku całości sytuacje już z doliczonego czasu gry: Szymusika z Fadeckim po ładnej klepce zakończona strzałem tego ostatniego, czy po błędzie Przęzaka strzał tyleż silny co i niecelny Gutowskiego. Bezsilny i z pewnością podłamany Flis dalej ogrywany na połowie przeciwnika był wodą na młyn katowickich kontr. Fonfara do Kowalczyka i gdyby nie Czapłygin mogło być jeszcze wyżej. Klasyczne, szybkie wyprowadzenia piłki ze środka pola i to w pionie, z błyskawicznym zdobywaniem terenu: Jaroszek - Trąbka i próbuje kończyć Kowalczyk, albo wbiegający w pole karne Marszalik. Rozczarowanie Ten mecz musiał się tak skończyć, co stało się wiadomym już w 45 minucie. Przy grze pełnej pasji drużyny walczącej o utrzymanie, gotowej wydrzeć każdy możliwy punkt choćby i kandydatom do awansu, rozleniwiona słońcem i pozycją w tabeli drużyna Błękitnych nie była w stanie dla przyjezdnych być równorzędnym rywalem. Zabrakło cech wolicjonalnych, ale i fizyczności w środku pola, przy rosłych zawodnikach przyjezdnych Brzęczek ze Skóreckim nie byli w stanie techniką nadrobić niedoskonałości siłowych. Zawiódł Więcek, który nie potrafił choć w jednym dryblingu minąć Sobotkę, a że jest to możliwe pokazał Szymusik. Nie miał swojego dnia Flis i to nie tylko przez tego nieszczęsnego karnego. I jak powiedział trener Kapuściński sam Fadecki meczu nie wygra, choćby nie wiadomo jak szarpał, lewą, prawą flanką, repertuarem rzutów wolnych, strzałów sprzed szestnastki, nawet jeśli jest wspomagany ustawionym po jego stronie Szymusikiem, jak w II połowie. Optymizmem Błękitnych napawa jedynie fakt minimalnego zwycięstwa w rzutach rożnych stosunkiem 6 - 5. II liga 1.04.2017 Błękitni Stargard - Rozwój Katowice 0-2 (0-0) 0-1 Kozłowski 46’ 0-2 Fonfara (k) 71’ Błękitni: Wróbel - Szymusik (M), Liśkiewicz, Baranowski, Gutowski - Skórecki, Wojtasiak (88’ Orłowski) - Więcek (62’ Inczewski), Brzęczek (M) (62’ Czapłygin (M)), Fadecki - Flis (74’ Magnuski) Rozwój: Soliński - Mielnik, Czekaj, Murawski, Sobotka (67’ Kowalski) - Kozłowski (60’ Przęzak), Płonka (63’ Jaroszek), Fonfara, Marszalik (M) - Rutkowski (M) (69’ Trąbka (M)) - Kowalczyk ż.k.: Inczewski, Liśkiewicz (Błękitni); Murawski, Czekaj, Mielnik, Marszalik (Rozwój)
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|